W tym tygodniu przyszło do Hiszpanii małe lato, zrobiło się
nienormalnie gorąco, jak na kwiecień. Już jutro wszystko ma wrócić do normy, jednakże
przyjemnie było poczuć na twarzy ciepłe powietrze i poopalać się przez chwilę.
Wzięłam swój rower na dłuższy spacer, nie taki jak zimą, z
przymusu, ale z przyjemnością. Odwiedziłam swoje stare ścieżki, których tak
bardzo mi brakowało. Drogi koło rzeki,
rozstaje dróg z krzyżem, pola ze zbożem. Moje miejsca, gdzie czuję się u
siebie. Ci, którzy jeżdżą rowerem ,wiedzą jaka to mała-duża przyjemność, wziąć
go ze sobą na przejażdżkę, a właściwie pozwolić by on cię zabrał. Może gdybym
mieszkała w większym mieście lub była wśród starych przyjaciół, nie
przywiązywałabym do tych wycieczek tak dużej uwagi.
W Aranjuez,50-tys. miasteczku nie ma za wiele rzeczy do
roboty. Zimą można tu zdechnąć z nudów. Najlepsze, co tu mamy, to piękne
ogrody, które niestety bardzo rzadko odwiedzam, bo nie można tam wjeżdżać
rowerem, mamy też- pola oraz łąki. Zaledwie 5 minut od domu znajduje się stadnina koni, a potem już pola,
wiejskie drogi, wzgórza. Nie uświadczysz
tu kina, teatru, centrum handlowego, tego wszystkiego, do czego byłam
przyzwyczajona od dziecka, mieszkając w dużym mieście. Nie mam też zbyt wielu
znajomych, żeby wyjść na kawę czy pójść na spacer. Większość czasu spędzam sama
ze sobą i na całe szczęście znów mogę jechać nad rzekę, posiedzieć na łące,
pogonić dzikie króliki, posłuchać ptaków, które śpiewają teraz jak opętane.
Wiosna, wreszcie wiosna, ten krótki czas, gdy już mniej leje,
a jeszcze nie grzeje. Łąki są krwisto zielone, a nie pożółkłe i wyschnięte na
wiór. Można usłyszeć świerszcze, bo cykady wciąż czekają na upalne dni. Można
dokonać ciekawych odkryć przyrodniczych, wczoraj widziałam pierwszy raz w
życiu, dzikiego storczyka- coś
przepięknego. Znaleźliśmy też z Enrique
maleńkiego żółwia. Chyba ktoś na niego wdepnął lub przejechał po nim rowerem,
żółw był w kiepskim stanie. Postanowiliśmy wziąć go do domu, został umyty,
umieszczony w naczyniu z wodą i wysepką zrobioną z talerzyka, niestety nie
przeżył nocy, dziś pochowałam go w donicy na patio. Szkoda, bo zdążyliśmy go
polubić.
Zastanawiałam się, co ciekawego dzieje się w Hiszpanii, żeby
to skomentować, ale niczego nie chce mi się komentować. Właśnie oprócz spraw
wiosenno- przyrodniczych, które bardziej mnie w tej chwili interesują niż np.
proces sądowy słynnej piosenkarki oskarżonej o pranie brudnych pieniędzy. Nie
chce mi się też pisać o sprawach starych pod tytułem bezrobocie czy kryzys. Dlatego,
jeśli ktoś czyta tego bloga, to musi zrozumieć, że piszę rzadko, bo nie lubię
się powtarzać oraz mówić wtedy, gdy nie mam niczego do powiedzenia. Wolę
spędzać te krótkie miesiące wiosenne-inaczej niż, wpatrując się w ekran
komputera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz