czwartek, 11 kwietnia 2013

Gdzie ja żyję? Uff, na szczęście w Hiszpanii


Moja rodzina zostawiła mi różnego rodzaju polskie gazety i czasopisma. Co mi się rzuciło w oczy? Terlikowski. Przeczytałam sobie wywiad z jego żoną. Zrobiło mi się żal tej kobiety, ale mówię to bez ironii, zrobiło mi się jej żal, tak po ludzku. Kobieta współczuje kobiecie. Może gdyby pani Małgorzata spotkała na swojej drodze innego mężczyznę, dziś byłaby wolną kobietą. Może szczęśliwszą? Tego nie wiem, ale wolną na pewno. W sensie psychicznym wolną, nie matrymonialnym.

W wywiadzie sama przyznaje, że nie chce więcej dzieci. ( Ma ich czwórkę.) Nie chce, ale namawia ją mąż. Kochający tatuś i przykładny mąż, który przecież częściej w domu „bywa” niż „mieszka”, bo przecież ktoś na liczną rodzinę musi zarobić. Natomiast pani Małgosia musi się tą czwórką zająć, nie wyobrażam sobie nawet, ile kobieta ma roboty. Nie o pani Małgorzacie chcę pisać, która swoją drogą wydała mi się bardziej normalna, niż mogłabym się tego spodziewać po żonie Terlikowskiego, ale o Hiszpanii…

Muszę przyznać, że kocham ten kraj. Oddycha się tu świeżym powietrzem, nie ma tylu świrów religijnych. Katoli, obrońców płodów, plemników i komórek jajowych. Oczywiście istnieją organizacje „prorodzinne”, obrońcy życia i zygoty, ale nie ma tego swądu, co w Polsce. Człowiek nie czuje się tym zmęczony. Nie poświęca się tym tematom tyle uwagi. Ludzie nie mają zwyczaju wpieprzać się innym w życie, pouczać, nawracać, nawet świadkowie Jehowi, którzy często do mnie dzwonią, nie są tacy upierdliwi. Większości  nie obchodzi, kto i dlaczego zrobił sobie skrobankę. Czy dziecko jest z „in vitro” czy z poczęcia naturalnego. Czy kobieta śpi z kobietą czy z mężczyzną. Aborcja jest legalna, in vitro w dużym stopniu refundowane przez państwo, a tabletki „dzień po” można dostać bez recepty.

Dziś przeczytałam błyskotliwą wypowiedź pana Terlikowskiego; „Troje dzieci w lodówce, to skandal. 60 tysięcy w ciekłym azocie, to postęp i spełnianie marzeń.”  Człowiekowi szczęka opada jak tego słucha, ja rozumiem, że jest wolność słowa i każdy może mówić, co chce, ale rany boskie, Polsko, zdejmij tego pana z anteny! Dobrze, iż nie muszę już mówić: Gdzie ja żyję? Bo żyję w dość normalnym kraju. Nie muszę też wysłuchiwać innych sensacji. Nie mam tu także tylu deliberacji na temat  gejów i lesbijek.  Mają swoje prawa, swoje życie i nikt się do tego nie miesza, ani nie komentuje. Nikogo to nie obchodzi. Ludzie mają swoje sprawy i swoje problemy. Brak pracy, hipoteki, kredyty, widać w Polsce poważniejszych problemów nie ma, bo od mojej wyprowadzki z kraju mijają dwa lata, a ja wciąż słyszę o tym samym.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz