W Wielkanoc byłam nad morzem, poszłam na targ, pooglądać
szmaty, szpeje i inne dziwne rzeczy. Spacerując deptakiem natrafiłam na stoisko
z książkami. Przystaję i patrzę: książka o Irenie Sendler i jej autor we
własnej osobie. Skąd mieszkańcowi Walencji przyszło do głowy pisać o czymś
takim? Klimat plaży, palm ewidentnie temu nie sprzyja… a jednak.
Książka o której piszę, to „ El Círculo de las Bondades”(
Krąg dobra) José Ferrandis Peiró, pisarz wpadł na pomysł napisania jej,
ponieważ dostał od kogoś PDF z historią Ireny Sendler. I tak powstała ta
niesamowita powieść historyczna, bo tak chyba bym ją sklasyfikowała. Akcja
zaczyna się 31 sierpnia 1939, a kończy 29 sierpnia 1942 r. Jak powiedział autor,
pracuje nad drugą częścią.
Treść skupiona jest wokół działalności Ireny, a także opisuje
krok po kroku tworzenie się getta w Warszawie, od momentu naszkicowania planu
do wywozu Żydów do Treblinki. Jeśli ktoś nie zna historii Ireny Sendler, to
koniecznie powinien doczytać, dziwi mnie, że tak mało się o tej postaci mówi na
lekcjach historii. Irena Sendler uratowała ponad 2500 dzieci. Słyszałam o tym, ale jakoś nigdy nie
zainteresowałam się tak dogłębnie tą historią. Książka uświadomiła mi dopiero,
co to znaczy.
Krąg dobra odwołuje się m.in. do kręgu ludzi, którzy byli
zaangażowani w ratowanie dzieci. Osoby z getta oraz osoby spoza getta: kierowca
tramwaju, ambulansu, pracownicy społeczni, zakonnice. Całe grono ludzi. Nie
zdawałam sobie też sprawy, iż przekonanie rabinów gminy żydowskiej do tego
projektu było takim problemem. Żydzi nie chcieli się zgodzić na wychowanie
dzieci w duchu chrześcijańskim. Każdy dzień negocjacji z rabinami, mógł
kosztować dziecko życie… W końcu same sceny pożegnań. Rodzice dobrowolnie
oddawali swoje dzieci obcej osobie mając świadomość, że już może nigdy się z nimi
nie zobaczą. Dopiero teraz sobie to wszystko wyobraziłam. Irena musiała mieć
bardzo mocny charakter, żeby to znieść. Codzienne sceny rozpaczy, łez,
omdlewania matek. Małe- ogromne
tragedie. Zostajesz pozbawiony domu, potem rodziców, a na końcu korzeni, świadomości
kim jesteś, skąd pochodzisz. Umierasz i rodzisz się na nowo.
Opis samego wyprowadzania dzieci z getta był tak stresujący,
iż od samego czytania książki bolała mnie głowa i brzuch. W każdej chwili Irena
mogła być rozstrzelana, razem z dziećmi…
W książce mowa też o Januszu Korczaku, który był jednym z
najlepszych przyjaciół Sendlerowej. Fragment, w którym wyprowadza dzieci z
sierocińca w getcie, by iść z nimi prosto do pociągu, który zawiezie wszystkich
do Treblinki, był po prostu nie do zniesienia dla mnie. W życiu nie czytałam
czegoś tak przeraźliwie smutnego. Nie byłam w stanie przebrnąć przez te dwie strony
książki, bo płakałam tak, że nie widziałam już co czytam. Nie zdarzyło mi się
to przy żadnej lekturze.
Jestem niezmiernie wdzięczna za to, co napisał José
Ferrandis Peiró. Wbrew pozorom w „El Círculo de las Bondades” nie ma głaskania
Polaków po głowie. Pisze o ludziach z kręgu Ireny, ale też pisze o ludziach,
którzy cieszyli się jak zamykali Żydów w getcie. O dowcipach jakie w tym czasie
krążyły, o ogromnym antysemityzmie, o zwykłej głupocie i nienawiści. To, że
autor jest Hiszpanem, niewątpliwie jest zaletą książki, nie ma problemu z obiektywnym przedstawianiem wydarzeń.
Nie mogę się pozbierać po tym, co przeczytałam, mimo iż
pisze się tu o bohaterskich czynach, ratowaniu dzieci, olbrzymim braterstwie i
pomocy, człowiek nie przestaje sobie zadawać pytań: Jak to możliwe? Jak w ogóle
to możliwe? Nie opuszczają cię też natrętne myśli: Jak matka może zdecydować
się na „porzucenie” dziecka? I tysiące innych. Mam nadzieję, że książka ukaże
się po polsku, bo jest bardzo wartościowa i jedna z ważniejszych jakie
przeczytałam w życiu.