wtorek, 30 kwietnia 2019

Za co Hiszpanie lubią Portugalię? Dlaczego warto odwiedzić kraj żeglarzy?

Nie znam Hiszpana, któremu nie podobałoby się w Portugalii. Jeśli już ktoś ruszył się w tamtym kierunku, wraca mile zaskoczony i bardzo zadowolony. Choć jest to kraj znajdujący się na tym samie Półwyspie, co Hiszpania, znacznie się od niej różni. 

Zarówno język jak i czas urzędowy jest inny, zegarki cofamy tam o godzinę. A hiszpańskie seplenienie zamieniamy na portugalskie szumy. Co ciekawe, hiszpański dla Portugalczyka jest zrozumiały, natomiast już odwrotnie bywa gorzej. Język pisany jest bardzo podobny, ale mówiony już nie. Portugalski ma zupełnie inną fonetykę i żeby go zrozumieć, trzeba się bardzo skupić. Portugalczycy, w odróżnieniu od Hiszpanów dobrze znają angielski, nie ma problemu z dogadaniem się z nimi w tym języku. 

Dlaczego warto tu przyjechać?

1. Spokój

Portugalia to, w porównaniu do Hiszpanii, oaza spokoju, ludzie tak nie wrzeszczą, są za to dobrze wychowani, grzeczni, uprzejmi. Przy tym pomocni i znający języki obce. Wchodzisz do restauracji- cisza. Nie puchną ci uszy, nie musisz się przekrzywiać, żeby z kimś pogadać. Ale... jak ktoś uwielbia fiesty, nie ma aż tak bogatego nocnego życia jak w Hiszpanii. 




2. Dobre jedzenie i picie

Kuchnia portugalska podobna jest do hiszpańskiej, choć najlepsze owoce morza i ryby zjadłam właśnie tu, tylko hiszpańska Galicia, może konkurować z Portugalią. Rozmiary owoców morza to XXL, wszystko ogromne i przepyszne. Polecam też spróbować dorsza (hiszp. bacalao, port, bacalhau), narodową potrawę. Przyrządza się go na tysiąc sposobów. Można jeść dorsza codziennie i za każdym razem inaczej. Bardzo lubię bacalhau à brás, kawałki ryby z jajkiem, cebulą i ziemniakami, zapiekane i podane z czarnymi oliwkami.


Kolejna rzecz godna uwagi to kawa. Jest tak samo dobra albo i lepsza jak we Włoszech, do tego bardzo tania. A do kawki deser, mają tu doskonałe wypieki, koniecznie trzeba spróbować babeczek z budyniem- pastéis de Belém.


                          pyszna kawa i pastéis de Belém

Wina są podobne do hiszpańskich, ciekawostka to vinho verde- tzw. zielone wino, którego w Hiszpanii nie ma, jest to tak naprawdę rodzaj białego wina, doskonałe do ryb i owoców morza. Trunek ten w Portugalii jest tani! Zarówno w barze jak i w supermarkecie, mają tylko 7% VAT-u na ten napój.

Dobre są też portugalskie słodkie wina tzw. oporto/porto, obowiązkowo trzeba ich spróbować będąc w kraju fados. Interesująca jest też ich historia. Początki produkcji oporto sięgają XVII w. Anglia była w konflikcie z Francją, musiała zatem pomyśleć o imporcie wina z innego kraju, padło na Portugalię. Używka ta, aby przetrwała długą podróż, musiała zostać nieco zmodyfikowana. W procesie fermentacji dodaje się mocniejszego alkoholu, żeby zatrzymać właśnie proces fermentacji. W rezultacie otrzymuje się napój o większym stężeniu alkoholu (około 25 %) i dużo słodszy od tradycyjnego wina. Jeśli ktoś chce skosztować tego napitku, niech odwiedzi miasto Oporto, znajdują się tam stare, typowe bodegi, gdzie można podegustować różne rodzaje słodkiego trunku.

3. Ocean, fados i saudade

Krajobrazy w Portugalii są przepiękne, wszędzie lasy i blisko do oceanu. Jeśli chodzi o plażowanie, to UWAGA! woda w morzu jest zimna, tylko dla morsów, natomiast poopalać się można bez problemu. Plaże są ogromne, chyba największe i najszersze jakie widziałam. Do tego czysto i... cicho. Bezkres wody, która otacza Portugalię, sprawia, że możemy poczuć słynne saudade- słowo bardzo trudne do zdefiniowania. Saudade to mieszanka melancholii i samotności. Tęsknota za kimś, kto odjechał, za czymś nieosiągalnym. Ciężko to określić, łatwiej poczuć. Z tej dziwnej rzewności wzięło się też fados. Fados to rodzaj muzyki. Przypuszcza się, iż samotni marynarze zaczęli śpiewać smętne piosenki. Fados narodziło się najprawdopodobniej w okolicach Lizbony, w dzielnicach biedy. Teksty pieśni są melancholijne, smutne, mówią o troskach codziennego życia, fatalizmie, frustracji, tęsknocie za czymś odległym. 
W wielu restauracjach w Portugalii odbywają się kolacje przy akompaniamencie fados. Fados to śpiew, połączony z grą na wiolonczeli, gitarze hiszpańskiej i gitarze portugalskiej. 


Jeśli ktoś chce się naprawdę zrelaksować, dobrze zjeść i nie wydać zbyt dużo pieniędzy, polecam przyjechać do Portugalii, ten kraj ma bardzo dużo do zaoferowania. 

środa, 24 kwietnia 2019

Od skrajności w skrajność- hiszpańskie feministki

Gdyby nie feministki, nie mogłabym skończyć studiów, ani głosować, nie siedziałabym przed komputerem pisząc te słowa. Dużo im zawdzięczam, dużo im zawdzięczamy. Nie można o tym zapominać. Ale nie o tym chcę mówić. Chcę napisać o skrajnym feminizmie, nazywanym w Hiszpanii złośliwie nazifeminizmem. 

W zeszłym miesiącu, 8 marca, z okazji Dnia Kobiet odbywały się wielkie manifestacje oraz strajki. Polegały one na powstrzymaniu się w tym dniu od pracy, od wykonywania wszelki obowiązków domowych jak i na maszerowaniu ulicami miast i wykrzykiwaniu różnych haseł typu: Nie dla przemocy! Gdy przestaniemy rodzić, znikniecie ze świata. Etc. 



Manifestacja, czy też strajk ma sens, jeśli walczy się o konkretne sprawy, np. podwyżki, zmiana czasu pracy, dłuższy urlop macierzyński. A tymczasem w tych pochodach chodzi głównie o przemarsz, zwrócenie uwagi na "sprawy kobiet", ale no właśnie... na jakie sprawy? Sama idea jest dobra, ale jej realizacja już mniej. Bo co to da, że tysiące kobiet pomaszeruje sobie ulicami miast wykrzykując parę slangów. W tym całym marszu i agresji giną dobre idee i inicjatywy. Zorganizujmy się, ale  inaczej, walczmy o konkretne kwestie, zróbmy pochód pod hasłem: Żądamy 9 miesięcznego urlopu macierzyńskiego. Żądamy wyrównania płac między kobietami, a mężczyznami. Żądamy 8 godzinnego czasu pracy, bez 2 godzinnych przerw. Żądamy możliwości spędzania dłuższej ilości czasu z naszymi dziećmi. A tymczasem, odnoszę wrażenie, że traci się cenną energię na wyładowywanie agresji i frustracji. 

W pochodzie widziałam bardzo dużo młodych dziewczyn, 17 letnich, 19 letnich. Naszła mnie taka refleksja, dużo krzyku z ich strony o prawa kobiet, o niezależność, a wiele z nich jest przyzwyczajona do tego, że mamusia robi w domu absolutnie wszystko. Może, gdyby pomogły rodzicielce, miałaby więcej czasu dla siebie, więcej tej wolności, o którą tak walczą ich córki.

Hiszpańskie społeczeństwo, które przez wieki borykało się z autentycznym problemem seksizmu, gdzie dopiero w latach '80 XX w. kobiety zyskały prawo do rozwodu. Społeczeństwo, w którym przez wiele lat kobiety musiały prosić męża o pozwolenie, żeby pójść do pracy, jest bardzo sfrustrowane. Sfrustrowane są panie i ciężko się temu dziwić, zważywszy na historię. Jednakże walka o te prawa i wolność przybiera już czasem komiczną postać, skupia się nieraz na sprawach mało istotnych. Czego przykładem jest oskarżanie o seksizm mężczyzn, którzy na ulicy zawołają do Ciebie: Guapa (piękna). 

Kuriozalna też wydawała mi się sprawa, która skończyła się w sądzie. Żołnierze, wychodząc z koszar, nucili sobie sprośne piosenki. Jedna z kobiet to usłyszała i poczuła się urażona... Mężczyźni muszą w Hiszpanii bardzo uważać na to, co mówią w przestrzeni publicznej, jakiekolwiek źle dobrane słowo i mogą być oskarżeni o tzw. micromachismo (mikroseksizm). To akurat dobra wiadomość, ale tworzą się przez to różne karykaturalne sytuacje.

Dziwną dla mnie kwestią, zwłaszcza jako filologa, była też walka o wycofanie ze słownika języka hiszpańskiego słowa "słaba płeć" czy też przymiotnika "łatwa" w odniesieniu do kobiet. Nie podoba mi się, gdy ktoś tak o płci żeńskiej się wypowiada, ale nie zmienia to faktu, że nawet jak wyeliminuje się te wyrazy ze słownika, to i tak będą one w potocznej mowie używane.

W Hiszpanii istnieje numer telefonu na który można zadzwonić 24 h na dobę w wypadku, gdy kobieta doświadcza przemocy. Każdy zna ten numer, na co dzień bardzo dużo mówi się o agresji. Naprawdę prawo bardzo chroni osoby płci żeńskiej. Ale znowu pojawia się skrajność. Są panie, które składają fałszywe zeznania, chcąc odgryźć się na partnerze, bo wiedzą, iż po otrzymaniu telefonu o pobiciu, facet, od razu bez składania wyjaśnień, jest zamykany na 24 h do aresztu, żeby sobie przemyślał swoje zachowanie. Prawo chroni kobiety do tego stopnia, że w wypadku rozwodu i posiadania dzieci, dom zostaje dla kobiety, nie dzieli się majątku po połowie. Stąd wielu mężczyzn nie chce wziąć ślubu, ani mieć dzieci. Są to trochę ekstremalne przykłady, ale jak najbardziej realne. W telewizji publicznej codziennie mówi się o zamordowaniu kobiet z rąk partnera, nigdy zaś nie mówi się o sytuacji odwrotnej. 
Dobrze jest mieszkać w społeczeństwie, gdzie jako dziewczyna czujesz się w pełni chroniona przez prawo, ale z drugiej strony pewne kwestie, ta nieustająca walka, przybierają czasem karykaturalną postać.