Tęsknię za swoim blogiem, ale nie mam ostatnio chęci na pisanie, jeśli ktoś to czyta, to odniesie słuszne wrażenie, że tak mogła powiedzieć tylko kobieta.
W maju postanowiłam zrobić sobie przerwę. Więcej mnie nie ma niż jestem w domu. W tym miesiącu częściej pakuję walizki niż siedzę przed komputerem i poświęcam sporo czasu na sport. Sport i gotowanie... Oglądam też hiszpańską wersję MasterChefa, którą jestem zachwycona. Nie tyle programem, co kuchnią. Uwielbiam sztukę kulinarną, zamarzył mi się nawet kurs w jednej z profesjonalnych szkół gotowania w Madrycie.Sama się sobie dziwię, bo kuchni nie opuszczam od niedzieli do piątku, ale nauczyć się nowych rzeczy od najlepszych specjalistów w tej dziedzinie, ach tak! Przydałoby mi się podszkolić, zwłaszcza jeśli chodzi o ryby. Apropos ryb, na początku miesiąca byliśmy w Asturii. Zjadłam chyba najlepszą rybę w swoim życiu. Salmonete- po polsku- barwena. Ryba po prostu usmażona na grillu, w całości, z dodatkiem odrobiny soli. Boski smak. Cena w restauarcji mniej boska.
I Asturia. Zakochałam się w tym regionie. Zielono, góry, łąki, ocean. Hiszpania do podróżowania jest cudowna, piękne miejsca, mili ludzie, wspaniałe jedzenie. Zawsze wracam z takiej wycieczki szczęśliwa, że jednak tu mieszkam i mogę to wszystko zobaczyć, poznać, poczuć, szczęśliwa, dopóki nie włączę telewizora i nie poslucham wiadomości. Dopóki nie pójdę do baru i nie wsłucham się w dialogi. Hiszpania do podróżowania jest cudowna.
Llanes- Asturias
Picos de Europa
Potes
Playa de Vega