Tak się składa, że w swoim życiu miałam dużo więcej rozmów o
pracę niż samej pracy. W różnych
miejscach i w różnych językach. Jednak głupota
i ignorancja ludzi pracujących w hiszpańskim HR przebiła wszystko.
Wynika to z tego, że nieraz na jedno stanowisko nadsyłanych jest 2000 CV? Czy z
niskiej kultury osobistej? Czy bezmyślności? O co pytają na rozmowach
kwalifikacyjnych w Madrycie? Poza standardowymi pytaniami o wykształcenie i
doświadczenie, zawsze pytają czy mam samochód, tak jakby wszyscy musieli mieć
samochód. Jako obcokrajowca pytają mnie o powód mieszkania w Hiszpanii i o
pieniądze, choć nie zawsze. I gdzie mieszkam. Niestety to pytanie zawsze jest
na moją niekorzyść, bo mieszkam daleko od Madrytu i od wszelakich miejsc
potencjalnej pracy. Co także zauważyłam
większość osób ma podejście do ludzi jak do ograniczonych umysłowo, nie wiem z
czego, to wynika. O czym świadczą pytania w stylu: a skąd znam j. angielski, a
czy na pewno go znam. Panie mój miły, a spróbuj mnie przepytać po angielsku, to
się przekonasz, że go znam. Ale miły Pan czy Pani sam najczęściej niewiele jest
w stanie wydukać. (Niektórzy znają angielski, nie powiem, że nie, ale głównie
pracownicy firm, nie pracownicy HR )
Dlaczego zatem te rozmowy mnie wkurzają? Po pierwsze są
rzeczy, o które nie powinno się pytać, a pytanie pada. Rozmowa tzw. grupowa,
chłop się pyta: A co sądzicie o nacjonalizmie w Hiszpanii? Szczęka mi opadła,
bo to naprawdę jest moja sprawa, a temat drażliwy. Oczywiście wiedziałam, że
cokolwiek powiem, będzie źle i w rzeczy samej tak było. Osłabia mnie też
pytanie : A co Pani myśli o tej pracy? A ja nic nie myślę, bo nic nie wiem, stanowisko
tajne, nie wiem, co to za firma, ani
gdzie się znajduje, jedyne, co wiem, to że zarobki zbliżają się do najniższej krajowej, a Pani
mnie jeszcze pyta o samochód. Na benzynę wydawałabym 1/3 pensji… a za resztę
bym jadała, spać mogłabym pod mostem. Potem kolejna rozmowa, dostaję maila od
osoby, która podpisała się tylko imieniem, nie nazwiskiem, okazuje się, że Pani
jest Polką. Nie przyznała się do tego, dopiero jej szef mi to powiedział. Czy Pani
ta myślała, iż skoro jestem Polką tak samo jak ona, to błagać ją będę o
przyjęcie do pracy? Jej szef też mnie osłabił mówiąc, że mogłabym płynniej
mówić po hiszpańsku. Zaczęłam się śmiać, bo znam swoje słabe strony, ale po
hiszpańsku mówię i piszę płynnie, ba, czasem nawet łatwiej jest mi coś powiedzieć po
hiszpańsku niż po polsku, bo mieszkam to już 3 lata i posługuje się tylko
hiszpańskim na co dzień.
Kolejna rozmowa, wchodzę, czekam na świętą krowę
z HR pół godziny, bo jest zajęta. Już nic nie komentuję, ale w duchu szlag mnie
trafia. Rozmowa z dwoma Paniami, już nawet nie pamiętam o co mnie pytały, w
każdym razie firma wydawała się na tyle poważna, żeby wymagać od Pań maila czy telefonu
po rozmowie. I tu miłe zaskoczenie, brawo dla Polaków, zadzwonił do mnie Polak,
z którym miałam rozmowę przez Skype, z tej samej firmy, wyjaśniając dlaczego mnie
nie przyjęli. Gdyby ten Pan prowadził
rekrutację na miejscu, na pewno by mnie przyjął, ale niestety.
Kolejna uprzejma osoba, dzwoni do mnie kobieta, rozmawiamy
po angielsku, wydaje się poważna i
normalna, mówi, że prześle mi maila z warunkami pracy, czekam, nic nie wysłała.
Kontaktuje się z nią, żeby się przypomnieć. Odpisuje mi Pan pytając o uczelnię
i o osobę kontaktową, ja zdziwiona o co w ogóle chodzi oznajmiam, że uczelnię
skończyłam w 2009 roku i nigdy nie studiowałam ani na Erasmusie, ani w
Hiszpanii. Po 5 minutach dostaję odpowiedź z kolei od kobiety, że już sobie
kogoś wybrali na to stanowisko. Grzecznie się pytam kogo, w sensie jaki profil
osoby, żeby mieć to na uwadze w
przyszłości. Na co Pani mi odpisuje, iż nie musi mnie informować, nie musi mi
nic pisać i to poufne. I tu się Pani myli, bo wszelkie procesy rekrutacyjne są
jawne. Grzecznie, ale złośliwie odpisuję: Dziękuję za informację, są Państwo
wyjątkowo uprzejmi.
Sytuacja z tego tygodnia, ostatnia, o której napiszę. Wysyłam
CV na stanowisko tłumacza j. polskiego, dostaję odpowiedź na maila- ankieta do
wypełnienia. Pytania o doświadczenie, miejsce zamieszkania etc. Ponieważ nie
dostaję żadnej odpowiedzi, kontaktuję się z tą osobą z pytaniem jak idzie
proces rekrutacyjny. Na co Pani pisze: Na razie mamy rozmowy z Włochami.
Skontaktuję się Tobą jak będę chciała. Napisała
to w dość mało uprzejmy sposób, czego po polsku nie da się odtworzyć.
Otóż drodzy pracownicy HR, jesteście tylko pracownikami HR,
można wymienić was na tysiąc innych pracowników HR, bo tak naprawdę jest to
praca, która nie wymaga wielu kwalifikacji, ale wymaga jednej rzeczy – kultury osobistej,
ale tego się nie da nauczyć na żadnej uczelni. Tego uczy życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz