poniedziałek, 11 marca 2013

deszcz

Oglądam zdjęcia z fejsbuka moich polskich znajomych, widzę, że każdy przeklina już zimę i śnieg. Nigdy nie lubiłam marca, bo to najbardziej zdradliwy miesiąc, gdy człowiek już ma nadzieję,iż zima się skończyła. Wraca ze zdwojoną siłą. 

W Hiszpanii zima ma różne twarze, zupełnie inna jest nad Atlantykiem, inna na południu i inna w centrum. W tym roku jednak, w ogóle nie widać słońca, jest stosunkowo ciepło, ale za to już czwarty tydzień leje. Leje do znudzenia, nie mogę iść na spacer, na rower, nad rzekę. Jak leje, to i wieje, a wiatr w Aranjuez jest dodatkowo niebezpieczny, bo bardzo dużo tu drzew, gałęzie spadają, zbijają szyby w samochodach.Ostanio rzadko wychodzę z domu, ale dziś zauważyłam, że kwitnie sporo drzew: migdałowce, forsycja, nawet żonkile! Jeszcze 2-3 tygodnie i pojawią się pierwsze liście. Pąki już tylko czekają na słońce. 

Pamiętam wiosny w Polsce. Były jak wyjście z więzienia, z więznienia zimy, to zrzucanie futer, czapek, rękawic. I pamiętam, gdy zamiast śniegu zaczynał padać, wiosenny, ciepły deszcz. Dziś uciekam do moich wspomnień.


Pachniało deszczem i wiosną. Normalnie wściekłaby się, że pada w piątek wieczorem. W kwietniu można wreszcie robić tyle rzeczy. Wyjść z zatęchłych nor mieszkalnych, opuścić bary, odór piwska i papierosów. Były to czasy, gdy jeszcze w barach się paliło. Padało, ale nie było źle, bo to już nie śnieg, za to ciepły, wiosenny deszcz.
Powietrze, którym chce się oddychać, chłonąć, zakrztusić. O posmaku pierwszych liści, forsycji. W płucach nie czujesz tysiąca szpilek jak zimą, ale przyjemny dotyk, pieszczotę. Aromat mokrej ziemi, gdzieniegdzie co prawda zmieszany z aromatem psich kup, wyłaniających się wiosną, rozmrożonych, jeszcze grudniowych nawet.
-Co robimy? – spytała swojego przyjaciela, z którym miała jak zwykle spędzić piątkowy wieczór.
-Pada. Nie posiedzimy na ławce. A żeby iść do baru nie mam kasy-odpowiedział.

-Mam gdzieś, że pada. Jest ciepło. Masz parasol?
-Mam- i pokazał ogromny, czarny parasol, taki jaki zazwyczaj mają dziadkowie przechadzający się po parku.
- To posiedzimy pod parasolem na ławce- stwierdziła.
-No dobra, kupimy sobie po piwku?
- Jasne. Nawet po dwa, tak na wszelki wypadek, gdyby jedno się skończyło.
Poszli do sklepu, śmiejąc się z własnego, genialnego pomysłu. Co z tego, że pada. Będą siedzieć pod drzewem, pod parasolem i pić piwo. Jest piątek wieczór. Wiosna.
- Pamiętasz jak nam nie chcieli sprzedać alkoholu w IV klasie LO?- spytała.
-He,He, jasne, że pamiętam, zapomnieliśmy wziąć dowodów do sklepu i powiedzieliśmy, że zostały w szkole.
-To były czasy, babka zrobiła taką minę jak to usłyszała, już naprawdę bałam się, że nam nie sprzeda tego wińska.
-Ale sprzedała, jak zwykle.
-Cholera, staro musieliśmy wyglądać.
Piwa zostały zakupione, cztery mocne piwa. Wrócili w miejsce, gdzie stała ławka. Usiedli, rozłożyli parasol. Z początku deszcz tylko kropił wystukując powoli rytm. Potem stał się coraz bardziej nachalny, atakował parasol, próbował przepłoszyć dwójkę przyjaciół. Lało, a rytm wystukiwany na „dziadkowym” parasolu zaczął przypominać stado słoni.  Rytm deszczu i smak piwa. Smak weekendu, wolnego czasu, rozmów o życiu.
-Poznałam nowego faceta.
-Znowu?
-Jest świetnym kochankiem.
-Każdy nowo poznany facet jest według ciebie świetnym kochankiem.
-Masz rację, ale ten jest naprawdę wyjątkowy.
Cierpliwość z jaką wysłuchiwał jej mętnych zwierzeń zasługiwała na nagrodę. Zawsze ten sam scenariusz. Poznanie nowego mężczyzny, zaurocznie, rozczarowanie, bo okazał się normalny, a nie wyjątkowy, rozstanie i rozmowa z Nim. Z przyjacielem,  pod parasolem, na ławce, przy trzepaku, koło obsikanej piaskownicy. Gdziekolwiek, bo nie miejsce się liczy, a osoba, z którą się rozmawia. Jednakże ten deszczowy wieczór był wyjątkowy, bo niecodziennie jest wiosna, piątek, nie co dzień siedzi się pod parasolem. Nie co dzień pachnie wilgotną ziemią. Nie co dzień ma się dwadzieścia iks lat i poczucie, że wszystko jest przed nami. Kolejne wiosny, kolejne zwierzenia, kolejne piwa w doborowym towarzystwie. Jutro cały dzień będzie padać. Nie szkodzi, niech pada, rosną kwiaty, drzewa i marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz