Pamiętam jak kiedyś napisałam, że da się mieszkać daleko od
ojczyzny i do wszystkiego można się przyzwyczaić. Mój kolega skomentował :
przyjdzie taki dzień, iż będziesz chciała wsiąść w autobus i pojechać do
rodziny, ale będzie za daleko. Miał rację. Do domu mam 3300km, tak mniej
więcej. Dziś bardzo chciałabym być w kraju, w moim rodzinnym mieście Łodzi. Właśnie
trwa pogrzeb na którym być nie mogę. Choć moja obecność nic nie zmieni, życia
nikomu nie przywróci, komuś, kto odszedł należy się pożegnanie, chwila
refleksji, jeśli ktoś wierzy- modlitwa.
Zawsze, gdy umiera ktoś, kogo dobrze znamy jest przykro.
Jednakże na niektóre śmierci jesteśmy lepiej przygotowani. W naturze, pierwszy
powinien odejść osobnik stary, nie młody. I choć ronimy łzy z powodu śmierci
naszych babć, dziadków, to w głębi ducha łatwiej się z tym pogodzić, przejść do
porządku dziennego, wrócić do świata żywych.
Gdy umiera ktoś młody, do tego śmiercią okrutną, która
przychodzi nie w porę, dużo trudniej to zaakceptować. Właściwie nie da się tego
zaakceptować, można co najwyżej przyjąć to do wiadomości i z czasem coraz mniej
o tym myśleć.
Osoba o której piszę, skończyła w tym miesiącu 30 lat. Mówi
się, że to najlepszy czas w życiu człowieka. Pamiętam jak widziałam się z nią w
grudniu i w trakcie wigilijnej kolacji życzyłam jej dużo szczęścia,
powiedziałam też, że na pewno wszystko się ułoży. Powiedziałam to z wielką
wiarą w to, co mówię. To oczywiste, że wszystko będzie dobrze jak ma się 30 lat
i jest się młodą, ładną i ciepłą kobietą. W ostatnich miesiącach życie nie było
dla niej łaskawe, spotkało ją dużo przykrości i to ze strony osoby, która
teoretycznie powinna być największym wsparciem. Także dużo cierpienia, bólu
fizycznego z powodu wypadku, przebywania w szpitalu, rehabilitacji, ale myślę
też, że w jej życiu było bardzo dużo radosnych chwil. Za sprawą jej małego
synka i rodziny, która bardzo ją wspierała. Rodziny, która zawsze była przy
niej, w tych trudniejszych momentach. Rodziny takiej, której można zazdrościć i
być z niej dumnym.
Kto by się przejmował mężczyznami?- myślałam sobie. Są ich
miliony na świecie, czasem trzeba tylko dłużej poszukać, a co najważniejsze nie
warto tracić czasu na niewartych tego ludzi. Czas leczy wszystkie rany. Zarówno
te serca, jak i te ciała. Zwłaszcza jak ma się dookoła siebie życzliwe i
kochające cię osoby.
Dziewczyna powoli
rozwiązywała swoje problemy, mniejsze i większe, ten rok miał być dla niej
wyjątkowy.
Los uwielbia bawić się z nami, kpić sobie z nas, śmiać się z
naszej słabości. Rok okazał się wyjątkowy, bo ostatni w jej krótkim życiu. Kolejny
wypadek samochodowy, okazał się jej ostatnim.
Wczoraj ogarnęła mnie najbardziej ponura refleksja w moim
dotychczasowym życiu. Straciłam wiarę w to, że pozytywne myślenie może nas
ocalić. Ocalić w każdym znaczeniu tego słowa: przed złem, przed smutkiem, przed
przykrościami. Wiara i pozytywne myślenie są nam potrzebne tylko po to, żeby
łatwiej było żyć, ale absolutnie nic poza tym. Dziwię się, iż wcześniej na to
nie wpadłam.
Mimo wszystko nadal będę życzyła: wszystkiego dobrego i
powtarzała przyjaciołom w trudnych chwilach: wszystko będzie dobrze. Los jest
okrutny, ale my też możemy sobie z niego zakpić i na przekór życzyć sobie
zawsze przy każdej okazji: szczęścia.
Mam nadzieję, że tam, gdzie teraz jesteś, gdziekolwiek
jesteś, jest ci lepiej. Nie boli cię ani serce, ani ciało. Świeci słońce, już
nie trzeba martwić się zimą, bo zawsze jest wiosna. Pachnie fiołkami i rzeką.
Możesz patrzeć na swojego synka i chronić go zawsze, stamtąd. Na pewno
tęsknisz za jego zapachem, małym ciałkiem, głosem, śmiechem, ale upłynie
jeszcze wiele lat, zanim znów się spotkacie. Do tego czasu musisz się nim
opiekować w innym sposób.
Mam nadzieję, że na tym ziemskim padole łez, twoim synkiem
zajmą się osoby, które bardzo go kochają i wychowają go na dobrego człowieka,
takim jakim byłaś Ty.
Pamięci K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz