W sobotę widziałam się z koleżanką, z którą nie widziałam
się od wakacji. Nora to jedna z mądrzejszych osób jakie spotkałam w swoim
życiu, żałuję, że tak rzadko mam okazję z nią porozmawiać. Nora jest ode mnie 5
lat starsza, twardo stąpa po ziemi, a jednocześnie jest artystką.
Już prawie kończyła studia prawnicze i pracowała kilka lat w
kancelarii, gdy pewnego dnia powiedziała: mam dość. Rzuciła wszystko z dnia na
dzień, wielki świat, „karierę”, miasto, postanowiła zostać hipiską. Uciekła od
wszystkiego , przez długi czas mieszkała wraz ze swoim chłopakiem poza miastem,
zajmując się hodowlą roślin. I innymi rzeczami, dokładnie nie wiem jakimi.
Jak mi powiedziała od 12 lat nie ma telewizora, żeby nie
zaśmiecać sobie głowy, ale można z nią pogadać na każdy temat, tzn. ja odnoszę
takie wrażenie. Gdybym ją zapytała z kim obecnie spotyka się Rihanna albo o
najnowszy model telefonu komórkowego, nie miałaby pojęcia, zresztą tak samo jak
i ja. Dzięki niej poczułam się normalna, okazało się, że nie tylko ja
nienawidzę właśnie telefonów komórkowych i spotkań ze znajomymi pod znakiem,
gapienia się w monitorek telefonu. Przy okazji rozmowy z nią przypomniała mi
się scena, którą widziałam w domu opieki, gdzie rezyduje Esmeralda.
Obrazek niedzielny- matka, ojciec, dwójka dzieci przyszli w
odwiedziny do dziadka, dziadek siedzi smutny i gapi się w telewizor, a rodzina
zajmuje się grą w telefonie, fejsbukiem, czy innym komunikatorem. To nie
dziadek jest chory, to jego rodzina ma poważny problem- pomyślałam sobie.
Dużo znajomych pyta mnie dlaczego nie zmienię telefonu i
dlaczego nie chcę mieć „what’s upa” – komunikatora do darmowych rozmów. Już
kilka razy mówiłam, że nie mam takiej potrzeby i naprawdę nie muszę być w
kontakcie z ludźmi przez 24 godziny na dobę, czytać głupich komentarzy i
oglądać jeszcze głupszych filmików. Nora
też tego nie rozumie. Nie jestem sama- nie jestem nienormalna w swoim
postanowieniu- pomyślałam sobie. Chociaż kto dziś jest normalny?
Nora jest kobietą i od 4 lat nie kupuje ubrań, ma rzeczy
używane, znalezione, podarowane jej przez kogoś. Sama mam mnóstwo rzeczy do
wydania i chętnie się z nią podzielę, ale nie podzielę jej zwyczaju niekupowania
ciuchów, za bardzo lubię zakupy. Bardzo lubię ciuchy. Lubię też pieniądze, tzn.
nie tyle pieniądze, co rzeczy, które posiadanie pieniędzy ułatwia. I tu się
trochę z Norą różnimy.
Poza tym łączy nas pasja do literatury, pisania, słowa. Ona
uwielbia jeszcze teatr, cyrk, kuglarzy. Ja też, ale nie aż tak bardzo. Nie dało
się ominąć tematu bezrobocia. Nora
twierdzi, że dużo Hiszpanów ma problem, bo nie wie czego chce, co lubi, co im
sprawia radość, co ich interesuje. Dużo rzeczy robili dla pieniędzy, bez żadnej
refleksji i nagle przyszedł „kryzys”, ludzie zaczęli tracić pracę, grunt pod
nogami, pieniądze i punkt zaczepienia. Nagle okazało się, że nic nie wiem, nic
mnie nie interesuje. Na pewno częściowo ma rację, bo ludzie z reguły idą na
łatwiznę, ale wielu z nich znalazło się w sytuacji bez wyjścia. - Ja
przynajmniej wiem, co mnie interesuje, co nie, co lubię, a czego nienawidzę-
mówię Norze. I czuję ulgę, że jej słowa krytyki mnie nie dotyczą, a
jednocześnie gorzki posmak bezradności. Ona też wie, co lubi, ale posmak - ten
sam.
-A chrzanić to wszystko, zajmijmy się pisaniem!- mówi.
I za to, i za wiele innych rzeczy ją uwielbiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz