piątek, 3 sierpnia 2018

Tinto de verano, hiszpańskie lato i gorąc

Hiszpania latem jest właśnie tą Hiszpanią, o której myśli przeciętny Europejczyk, który być może nigdy jej nie odwiedził. Słońce, fiesta, plaża. Plaża- dla tych, którzy mają szczęście mieszkać na morzem. Basen, dla innych.  

Latem słońce i upał dyktują tutaj warunki. Je się inaczej, śpi się inaczej, inaczej spędza czas. Nikt nie je mięsa z wielką ilością ciężkiego sosu, ani fasoli, zamiast tego – gazpacho, sałatki. 

Wino też pije się inaczej. Popularne jest wtedy „tinto de verano”, czyli czerwone, lekkie wino z dużą ilością lodu i dodatkiem wody gazowanej albo fanty cytrynowej i martini. Oczywiście słynna sangria, czyli znowu lekkie, czerwone wino z lodem, świeżymi, pokrojonymi owocami – pomarańczami, cytrynami, truskawkami.  Napój popularny przede wszystkim w Andalzuji – rebujito- czyli  białe wino ze spritem, czasem z dodatkiem listków mięty. Rebujito ma wieloletnią tradycję i sięga czasów wiktoriańskich, było pite w Anglii, znane jako Sherry Cobbler. Piło się go z wodą gazowaną, sokiem cytrynowym,( bo sprite nie istniał), sherry (hiszp. jerez) i lodem, zawsze przez rurkę.



Wieczorem z przyjemnością degustuje się mojito, które jest w Hiszpanii bardzo dobre i niedrogie. Nikt nie pogardzi zimnym piwem, które latem smakuje najlepiej. Piwa hiszpańskie są lekkie, dość słabe- idealne na upał. Idąc do baru nikt nie powie: poproszę piwo, (una cerveza, por favor), ale zamawia się konkretną ilość piwa. Najpopularniejsza jest caña, czyli małe piwko, ewentualnie jarra, czyli duże 0,5 L piwo (jarra to kufel po hiszpańsku) lub botellín, czyli 0,3L butelka piwa. Oczywiście tych małych piwek w ciągu jednego wieczoru można wypić naprawdę sporo, a lepiej zamówić małe, bo zdążymy je wypić zanim się nagrzeje i wygazuje

Należy pamiętać, że o pewnych godzinach, latem, lepiej nie wychodzić z domu, z hotelu. Pewne godziny to między 14.00 a 19.00, po pierwsze, bo jest to pora jedzenia i siesty. Siesta oznacza, że większość sklepów jest pozamykana. Zamknięte są też urzędy, banki i poczta, zatem i tak nic w tych godzinach nie załatwimy, co najwyżej pocałujemy klamkę. Po drugie - wtedy słońce naprawdę grzeje i jak ktoś sobie z godzinkę pospaceruje, to zatęskni szybko za chłodem domu. Na pewno niejeden turysta, który przyjedzie do Hiszpanii, zdziwi się, że w tych godzinach naprawdę nic się nie dzieje. Po kilku dniach pobytu szybko zrozumie tutejsze zwyczaje i o godz. 16.00 grzecznie utnie sobie drzemkę.  Hiszpanie w tych godzinach nie siedzą nawet na plaży, chyba, że w cieniu pod parasolem. Za to można spotkać opalających się Anglików, Skandynawów, którzy w dniu następnym będę się okładać zimnym jogurtem lub leczyć z udaru.



W dzień okna są pozamykane, żaluzje pozasłaniane. Jeśli raz ciepłe powietrze wkradnie się do domu, to ciężko je stamtąd wygonić. Okna, najwcześniej można otworzyć jak zajdzie słońce, czyli po 22.00. Ale często chłodniej robi się dopiero po 24:00. Wieczorem Hiszpanie wychodzą na ulicę, jak dżdżownice po deszczu, puste ulice zapełniają się, puste bary są wypchane. Ludzie przelewają się jak  piwo z kufla. Ponownie otwierają się sklepy. Małe sklepiki mają siestę, tylko duże markety i dyskonty są otwarte cały czas. Wszystkie sklepy otwierają się po 9.00, nie ma zwyczaju otwierania sklepu o 6.00 czy o 7.00, nikt tu nie chodzi po bułki na śniadanie. Ławki są pozajmowane przez mieszkańców, jest głośno, ludzie przekrzykują się, każdy chce coś powiedzieć. Świat budzi się z letargu aż do północy w zwykłe dni i aż do rana w weekend.

Pod koniec czerwca można mieć nadzieję, że w nocy będzie trochę wiatru. Wiatru chłodnego, który pozwala spać, koi i tuli do snu. Najgorsze są noce tzw. tropikalne, kiedy temperatura nie spada poniżej 24 stopni. Wtedy powietrze stoi, śpi się źle. Ponoć, gdy temperatura przekracza 22 stopnie w nocy, człowiek nie śpi normalnie. Jeśli na chwilę się zdrzemnie, za chwilę się budzi. Cantabria zawsze śpi spokojnie,  w nocy temperatury nie przekraczają 18 C.

I letnie dyskoteki, hity jednego sezonu. Ciekawe, że bardzo dużo z nich jest śpiewanych właśnie po hiszpańsku. Słynna „Macarena” Los del Rio, „La Bamba” Los Lobos, „Bailando” Loona, „Bomba” King Africa,”Livin la vida Loca” Ricky Martin, “Gasolina” Daddy –Yankee, “Obsesion” Aventura, “I know you want me” Pitbull, “Danza Kuduro” Don Omar… można by długo wymieniać.  Jeśli komuś nic nie mówią te tytuły, proponuję posłuchać. Piosenki wprowadzają w letni, imprezowy nastrój. Twórcy tych letnich przebojów z pewnością sprytnie odwołują się do hiszpańskiego stereotypu fiesty, wakacji. I nawet ci, co mogliby śpiewać w innym języku, preferują hiszpański.


Latem nie trzeba się martwić, czy będzie padało, czy uda się weekend. Oglądając prognozy pogody patrzę tylko czy będzie gorąco czy bardzo gorąco. Każdy szuka cienia, kawałka ręcznika, na którym można się położyć i opalać. Basenu, w którym można się schłodzić. Bryzy, która przyjemnie powiewa. Lodu w sangrii, gazpacho w lodówce. Możliwości ucieczki z miasta, fiesty, piosenki na jedną noc.

4 komentarze:

  1. Wow, czytając przeniosłam się do tej upalnej Hiszpanii. Podoba mi się ten Srodziemnomorski styl życia. Patrząc na ostatnie upały w Polsce, też powinniśmy wprowadzić taką sieste.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sjesta to było coś, czego ja nie mogłam przeżyć. Zawsze, absolutnie i bezwzględnie zawsze byłam umierająca z głodu właśnie wtedy, kiedy nie można było nigdzie usiąść z powodu sjesty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To moja corka chyba jest mentalna Hiszpankax bo w porze sjesty ma drzemki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak, pamiętam jak swoje pierwsze, poważne wakacje spędziłam w Hiszpanii właśnie. Pojechałam z biurem podróży, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby wyjechać pod koniec sierpnia. Jeśli ktoś się również zastanawia to informuję - opłaca się, bo lato w Hiszpanii jest niezwykle gorące i długie. A to wszystko z sjestą, zimnym winem, owocami jest dosłownie mieszanką wybuchową - idealną na wczasy i urlop. Po ponad 2 latach nadal jestem przekonana, że to była najlepsza decyzja wakacyjna, jaką mogłam podjąć :)

    OdpowiedzUsuń