Hiszpania latem
jest właśnie tą Hiszpanią, o której myśli przeciętny Europejczyk, który być
może nigdy jej nie odwiedził. Słońce, fiesta, plaża. Plaża- dla tych, którzy
mają szczęście mieszkać na morzem. Basen, dla innych.
Latem słońce i upał
dyktują tutaj warunki. Je się inaczej, śpi się inaczej, inaczej spędza czas.
Nikt nie je mięsa z wielką ilością ciężkiego sosu, ani fasoli, zamiast tego –
gazpacho, sałatki.
Wino też pije się inaczej. Popularne jest wtedy „tinto de
verano”, czyli czerwone, lekkie wino z dużą ilością lodu i dodatkiem wody
gazowanej albo fanty cytrynowej i martini. Oczywiście słynna sangria, czyli znowu lekkie,
czerwone wino z lodem, świeżymi, pokrojonymi owocami – pomarańczami, cytrynami,
truskawkami. Napój popularny przede wszystkim w Andalzuji – rebujito-
czyli białe wino ze spritem, czasem z dodatkiem listków mięty. Rebujito
ma wieloletnią tradycję i sięga czasów wiktoriańskich, było pite w Anglii,
znane jako Sherry Cobbler. Piło się go z wodą gazowaną, sokiem cytrynowym,( bo
sprite nie istniał), sherry (hiszp. jerez) i lodem, zawsze przez rurkę.
Wieczorem z
przyjemnością degustuje się mojito, które jest w Hiszpanii bardzo dobre i niedrogie.
Nikt nie pogardzi zimnym piwem, które latem smakuje najlepiej. Piwa hiszpańskie
są lekkie, dość słabe- idealne na upał. Idąc do baru nikt nie
powie: poproszę piwo, (una cerveza, por favor), ale zamawia się
konkretną ilość piwa. Najpopularniejsza jest caña, czyli małe piwko,
ewentualnie jarra, czyli duże 0,5 L piwo (jarra to kufel po hiszpańsku) lub
botellín, czyli 0,3L butelka piwa. Oczywiście tych małych piwek w ciągu jednego
wieczoru można wypić naprawdę sporo, a lepiej zamówić małe, bo zdążymy je wypić
zanim się nagrzeje i wygazuje
Należy pamiętać, że
o pewnych godzinach, latem, lepiej nie wychodzić z domu, z hotelu. Pewne
godziny to między 14.00 a 19.00, po pierwsze, bo jest to pora jedzenia i
siesty. Siesta oznacza, że większość sklepów jest pozamykana. Zamknięte są też
urzędy, banki i poczta, zatem i tak nic w tych godzinach nie załatwimy, co najwyżej
pocałujemy klamkę. Po drugie - wtedy słońce naprawdę grzeje i jak ktoś sobie z
godzinkę pospaceruje, to zatęskni szybko za chłodem domu. Na pewno niejeden
turysta, który przyjedzie do Hiszpanii, zdziwi się, że w tych godzinach
naprawdę nic się nie dzieje. Po kilku dniach pobytu szybko zrozumie tutejsze
zwyczaje i o godz. 16.00 grzecznie utnie sobie drzemkę. Hiszpanie w tych
godzinach nie siedzą nawet na plaży, chyba, że w cieniu pod parasolem. Za to
można spotkać opalających się Anglików, Skandynawów, którzy w dniu następnym
będę się okładać zimnym jogurtem lub leczyć z udaru.
W dzień okna są
pozamykane, żaluzje pozasłaniane. Jeśli raz ciepłe powietrze wkradnie się do
domu, to ciężko je stamtąd wygonić. Okna, najwcześniej można otworzyć jak
zajdzie słońce, czyli po 22.00. Ale często chłodniej robi się dopiero po 24:00.
Wieczorem Hiszpanie wychodzą na ulicę, jak dżdżownice po deszczu, puste ulice
zapełniają się, puste bary są wypchane. Ludzie przelewają się jak piwo z
kufla. Ponownie otwierają się sklepy. Małe sklepiki mają siestę, tylko duże
markety i dyskonty są otwarte cały czas. Wszystkie sklepy otwierają się po
9.00, nie ma zwyczaju otwierania sklepu o 6.00 czy o 7.00, nikt tu nie chodzi
po bułki na śniadanie. Ławki są pozajmowane przez mieszkańców, jest głośno,
ludzie przekrzykują się, każdy chce coś powiedzieć. Świat budzi się z letargu
aż do północy w zwykłe dni i aż do rana w weekend.
Pod koniec czerwca
można mieć nadzieję, że w nocy będzie trochę wiatru. Wiatru chłodnego, który
pozwala spać, koi i tuli do snu. Najgorsze są noce tzw. tropikalne, kiedy
temperatura nie spada poniżej 24 stopni. Wtedy powietrze stoi, śpi się źle.
Ponoć, gdy temperatura przekracza 22 stopnie w nocy, człowiek nie śpi
normalnie. Jeśli na chwilę się zdrzemnie, za chwilę się budzi. Cantabria zawsze
śpi spokojnie, w nocy temperatury nie przekraczają 18 C.
I letnie dyskoteki,
hity jednego sezonu. Ciekawe, że bardzo dużo z nich jest śpiewanych właśnie po
hiszpańsku. Słynna „Macarena” Los del Rio, „La Bamba” Los Lobos, „Bailando”
Loona, „Bomba” King Africa,”Livin la vida Loca” Ricky Martin, “Gasolina” Daddy
–Yankee, “Obsesion” Aventura, “I know you want me” Pitbull, “Danza Kuduro” Don
Omar… można by długo wymieniać. Jeśli
komuś nic nie mówią te tytuły, proponuję posłuchać. Piosenki wprowadzają w
letni, imprezowy nastrój. Twórcy tych letnich przebojów z pewnością sprytnie
odwołują się do hiszpańskiego stereotypu fiesty, wakacji. I nawet ci, co
mogliby śpiewać w innym języku, preferują hiszpański.
Latem nie trzeba
się martwić, czy będzie padało, czy uda się weekend. Oglądając prognozy pogody
patrzę tylko czy będzie gorąco czy bardzo gorąco. Każdy szuka cienia, kawałka
ręcznika, na którym można się położyć i opalać. Basenu, w którym można się
schłodzić. Bryzy, która przyjemnie powiewa. Lodu w sangrii, gazpacho w lodówce.
Możliwości ucieczki z miasta, fiesty, piosenki na jedną noc.
Wow, czytając przeniosłam się do tej upalnej Hiszpanii. Podoba mi się ten Srodziemnomorski styl życia. Patrząc na ostatnie upały w Polsce, też powinniśmy wprowadzić taką sieste.
OdpowiedzUsuńSjesta to było coś, czego ja nie mogłam przeżyć. Zawsze, absolutnie i bezwzględnie zawsze byłam umierająca z głodu właśnie wtedy, kiedy nie można było nigdzie usiąść z powodu sjesty ;)
OdpowiedzUsuńTo moja corka chyba jest mentalna Hiszpankax bo w porze sjesty ma drzemki.
OdpowiedzUsuńOj tak, pamiętam jak swoje pierwsze, poważne wakacje spędziłam w Hiszpanii właśnie. Pojechałam z biurem podróży, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby wyjechać pod koniec sierpnia. Jeśli ktoś się również zastanawia to informuję - opłaca się, bo lato w Hiszpanii jest niezwykle gorące i długie. A to wszystko z sjestą, zimnym winem, owocami jest dosłownie mieszanką wybuchową - idealną na wczasy i urlop. Po ponad 2 latach nadal jestem przekonana, że to była najlepsza decyzja wakacyjna, jaką mogłam podjąć :)
OdpowiedzUsuń