Paella jest daniem, które pochodzi z Walencji. Powstało w XV/ XVI wieku, z potrzeby stworzenia prostego jedzenia dla rolników i pasterzy, ze składników znajdujących się w zasięgu ręki.
Początkowo do paelli dodawało się upolowane w polu ptaki, dzikie króliki, świeże warzywa, szafran, ryż, oliwę z oliwek. Składniki mieszało się z wodą – gotując na wolnym ogniu. Ogień rozpalano używając gałązek pomarańczy. Wszystko to dawało specyficzny smak paelli. Nie ma żadnych dokumentów mówiących o paelli z owocami morza, przypuszcza się, że była ona alternatywą dla ludności mieszkającej bliżej wybrzeża. Paella mixta, czyli składająca się z mięsa i owoców morza jest nowszym wynalazkiem. Bo niby skąd rybak miał wziąć w XV w. królika, a chłop mieszkający 100 km od morza- świeże małże czy mątwy?
Zachowały się dokumenty, w których można znaleźć oryginalny przepis. Danie pochodzi z całą pewnością z regionu położonego w okolicach jeziora Albufera (region Walencja), gdzie znajdowały się pola ryżowe. Jak wcześniej pisałam, jego podstawą jest oliwa z oliwek, mięso, specjalny rodzaj fasolki szparagowej rosnący w tej części Hiszpanii zwany- tavella. Dla uzyskania lepszego smaku dodaje się także szafran, paprykę i gałązki rozmarynu.
Początkowo wyraz paella był synonimem „ryżu z Walencji”, choć odnosi się do terminu oznaczającego szerokie naczynie. Nazwa paella pochodzi od łacińskiego słowa „patella” ( patella- szerokie naczynie). Współcześnie patelnię, w której przygotowuje się to danie nazywa się paellerą. Jeden uchwyt zastąpiono dwoma, a wklęsły kształt paellery ułatwia parowanie i sprzyja powolnemu uwalnianiu się aromatu.
Paella niedzielna, paella czwartkowa
Tradycja gotowania paelli w niedzielę jest łatwa do wyjaśnienia, jest to dzień wolny od pracy, a zatem jest czas, żeby porządnie ją przygotować. Danie to często pojawia się na różnego rodzaju fiestach.
Zwyczaj przyrządzania paelli w czwartek nie jest do końca jasny. Istnieją dwie hipotezy, pierwsza z nich mówi, że ryby i owoce morza łowione w poniedziałek, docierały do oddalonych od morza miejscowości, dopiero w czwartek. Inna wersja mówi, że czwartek był dniem, w którym służba miała wolne. Zatem w nocy ze środy na czwartek przygotowywała wszystkie składniki, żeby Señora tylko „wrzuciła” je na patelnię i szybko bez problemów przygotowała posiłek dla rodziny.
Nie ulega wątpliwości, że paella jest daniem o światowej sławie. Można ją zjeść w każdym zakątku Hiszpanii, ale najlepsza jest w Walencji- regionu, z którego się wywodzi. Wbrew pozorom jej przygotowanie, nie jest wcale takie proste, wymaga czasu i cierpliwości. Paella to nie tylko jedzenie, ale coś, co łączy ludzi. Bardzo często w okresie wiosenno-letnim Hiszapnie organizują wspólną ucztę. Gotują na świeżym powietrzu , w ogromnym garze- patelni, paellę dla całej rodziny, przyjaciół, a nawet sąsiadów.
SMACZNEGO!
Wybierasz się do Madrytu?
MADRYCKA KARTA MIEJSKA - OMIŃ KOLEJKI DO MUZEÓW, KORZYSTAJ ZE ZNIŻEK, ZAMÓW TUTAJ:
http://annakoronowskakorona.onlinecitypass.com/pl/city-pass/madrid-city-pass--/
Mmm...aż mi się cieplej zrobiło. Takiej prawdziwej paeelli nie jadłam. Na pewno jest pyszna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Raz jadłam paellę w hiszpańskiej restauracji i mimo iż nie lubię owoców morza, to danie bardzo mi smakowało!
OdpowiedzUsuńTak, to takie sztandardowe danie kuchni hiszpanskiej, nawet nie znajac Hiszpani, ani jezyka hiszpanskiego, chyba kazdy slyszal o paelli. Natomiast nie mialam pojecia, ze jest to danie jedzone raczej - historycznie w czwartki i niedziele. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńO kurczę, dziś czwartek, narobiłaś mi smaka, tym bardziej, że krewety chodzą za mną od tygodnia :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie jadłam, ale mam nadzieję że będę miała okazję spróbowac gdzies:-)
OdpowiedzUsuńMusze koniecznie spróbowac, bo jeszcze nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dawno nie robiłam paelli, dzięki że mi o niej przypomniałaś :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nigdy nie jadłam ani nie robiłam tego dania. A wszyscy chwalą... :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam tej potrawy, ale wygląda rewelacyjnie, a smakuje pewnie jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńJadłam będąc w Maladze ale w ogóle mi nie podeszło. Chyba owoce morza to nie moja bajka
OdpowiedzUsuń