Codzienność, nuda. Rutyna. Czynności od A do Z. Pieprzony jogurt na śniadanie, albo banan. Praca. Nauka. Sport. Obiad, drzemka, kolacja. Zakupy, gotowanie. Sranie. Prysznic. Zakupy. Wynieś śmieci. Dziś poniedziałek, wypierz rzeczy kolorowe. Dziś wtorek, wypierz rzeczy czarne. Czwartek prasowanie. Kolacja z przyjaciółmi. Serial. Piątek, wino, szum w głowie. Film i sen. Weekend. Trochę spokoju. Seks? Dwa drinki, może trzy. Kac. Obiad. Znowu niedziela. WitaminA B12. Paracetamol. Gdzie się podział ten tydzień?
Jogurt na śniadanie. Banan? Łapię autobus, nie łapię. Nudzę się w pracy. Nie pracuję, jestem znudzona jej szukaniem. Mój facet to dupek. Nie mam nikogo, zawsze jestem sama. Nie mam pieniędzy. Nie wiem już co robić z pieniędzmi, brakuje mi dziwek, którym chciałbym zapłacić. Tak bardzo chciałabym mieć dziecko, odmieniłoby moje życie. Ku...., nie daję już rady z piątką bachorów. Dałbym wszystko, żeby mieć więcej czasu. Dałbym wiele, aby więcej zarabiać, na nic mi nie starcza.
Ile jeszcze zostało mi dni? Zdążę zobaczyć kwitnące bzy? Chciałbym zobaczyć je ostatni raz. Kiedyś myślałem, że wszystkie moje problemy skończą się jak zostanę dyrektorem X, a tu życie potoczyło się inaczej. Nie mam dziś ani pieniędzy, ani zdrowia. Miałem nadzieję, że jak ona mi wybaczy, wszystko potoczy się inaczej, a tu nic nie będzie już tak jak dawniej.
-Kocham Cię, bardzo Cię kocham. Jutro idę na wieczór kawalerski, wrócę za dwa dni, zostaniesz sama.
-Proszę Cię zostań ze mną, tak rzadko jesteśmy razem.
-Nie, idę. Nie przesadzaj.
Ciągle mówi mi, że mnie kocha. Niby niczego mi nie brakuje. A jednak, ciągle jestem sama. Jak nie praca, o co oczywiście nie mogę mieć pretensji, to impreza, jak nie impreza, to delegacja, jak nie delegacja, to wieczór kawalerski. Jestem sama i nawet to lubię. Mam czas dla siebie, na swoje hobby, zachcianki, biżuterię, perfumy. Chyba powinnam być szczęśliwa, w końcu niczego mi nie brakuje. Twoja praca, twoje pieniądze, twoje decyzje. Tak, tak kochanie, może być. Tak, tak kochanie, nie przejmuj się. Tak, tak kochanie, ja to zrobię, ty odpocznij. Tak, tak kochanie, nie musimy o tym dziś rozmawiać. Tak, tak kochanie. Wszystko jest dobrze, ciągle jestem sama, w końcu do wszystkiego się można przyzwyczaić.
Zrezygnowałam z kariery dla swoich dzieci, ciągle tylko był dom. Obiadki, sratki. Pranie i sprzątanie, wysyłanie dzieci do szkoły, potem ich studia, nauka. Książki, biblioteki, korepetycje. Praca męża. Wspieranie wszystkich od rana do wieczora. Lubiłam rysować. Zostawiłam to, bo zwyczajnie przestało mi starczać na to czasu. Obiadki, sratki. Korepetycje, angielski, gra na gitarze, pianino. Dzieci dorosły, maż się zestarzał. Żadne do mnie nie dzwoni, a jak już zadzwoni, to rozmowa jest bardziej sucha niż sierpniowa trawa. Jak się masz mamo? Wszystko Ok?
Dlaczego nigdy nie chcesz ze mną rozmawiać? Wiesz, że nie wszystko jest na wieczność? Dziś jestem twoja i pijemy razem kawę, kochamy się, kłócimy. Sprawy, które wydają ci się tak oczywiste, jak pocałunek na dobranoc, przestają być oczywiste. Nie patrzymy sobie w oczy. Nie słuchamy się nawzajem. Nie chcę już głaskać cię po karku , tak jak ty przestałeś troszczyć się o mnie. Nie pytasz nawet z kim wychodzę i kiedy wrócę. Już nie mówimy w naszym języku. Nie mówimy w żadnym, oprócz języka pretensji i żalów. Rutyna, codzienność, nuda. Czynności od A do Z. Rzeczy, które chronią nas od szaleństwa, bo w nich znajdujemy sens. A, B, C, D. Wstaje dzień, świeci słońce, zapada zmierzch, pada deszcz. Czynności do A do Z. Codziennie nas ocalają, ale też sprawiają , że nie potrafimy wyjść poza schemat, zapominając dlaczego coś robimy. Dlaczego głaszczę cię po karku? Dlaczego całuję cię na dobranoc?
I nagle wypadam z tej karuzeli, ze spirali, z rutyny, nudy, dzieje się coś, niekoniecznie z pozoru dobrego, ale wypadam. Upadek boli, a im szybciej kręci się karuzela, tym bardziej. Ktoś wylewa kubeł zimnej wody. Twoje życie nie musi tak wyglądać, może przestało bawić cię jedzenie bananów na śniadanie, a może rzygać ci się chce od lekcji pianina, od potakiwania mężowi, od głaskania po karku, gdy nic nie czujesz? A może skończył ci się już paracetamol.
Swietny post!
OdpowiedzUsuń;) Dzięki
UsuńSuper piszesz :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Zapraszam do czytania.
UsuńWciągnęłaś mnie w czytanie. I zmusiłaś do refleksji. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA może to delueium? ☺️ dobrze napisane
OdpowiedzUsuń*delirium
UsuńJa nalezę do grona osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z językiem hiszpańskim. Myślę, że sama nauka będzie miła i przyjemna, ale to pewnie czas pokaże. Mam nawet specjalny audio kurs https://www.jezykiobce.pl/s/107/audio-kursy-do-hiszpanskiego więc niedługo ruszam z kopyta z nauką hiszpańskiego.
OdpowiedzUsuń