Odkąd dowiedziałam się, że sezon na pomarańcze jest zimą, Święta przestały być magiczne. Nie pachną tak jak kiedyś, nie są czymś, na co czeka się przez dwanaście miesięcy. A może po prostu się zestarzałam.
Co roku czas płynie szybciej, takie odnoszę wrażenie... tak naprawdę już w sierpniu myślę o grudniu. A w grudniu czekam na wiosnę. Wciąż te same czynności, rytułały, obchody, tradycje, urodziny. Wiosna, lato, jesień, zima. Nie ma czasu, żeby się nad tym zatrzymać, choć tak naprawdę nie robi się nic ważnego.
Pamiętam to oczekiwanie na Wigilię, jak się było dzieckiem. Zjadanie czekoladek z kalendarza adwentowego. Jeszcze tylko dwa tygodnie, tydzień, dzień. Bicie się z siostrą, żeby ubrać choinkę. Zawsze w te same bombki i ozdoby. Minęło już tyle czasu, odkąd zmarła moja przybrana babcia- sąsiadka, a wciąż pamiętam błękitny dzwoneczek, który mi podarowała. Wisi na drzewku, a przynajmniej gdzieś tam jest. Wieczór wigilijny i noc przed, liczyło się godziny,czekało się, żeby już był ten dzień. Zupa grzybowa o bardzo mocnym smaku, kompot z suszu, którego nienawidzę do dziś. Makówki, których nikt nie jadł i łuski karpia pod talerzem. Prezenty raz lepsze, raz gorsze, ale zawsze szczerze dane. Pisanie listów do Mikołaja. Do tej pory mi to zostało.
Z czasem Święta przestały mieć to coś. Dziecięce oczekiwanie zamieniło się w pogoń za prezentami, spisywanie menu i zakupy. Choinki ubierać się nie chce, gdy w domu nie ma dzieci. Bo trzeba ją przywlec, przetrzeć z kurzu, albo co chwilę pod nią zamiatać. Potem rozebrać. I tak dalej. Przy stole brakuje coraz więcej osób i w ten dzień widać to bardziej niż w żaden inny. W Mikołaja też już nikt nie wierzy, za to w pieniądze jak najbardziej. Kolacje ze znajomymi z pracy, choć ich się nie znosi, ale trzeba się pokazać. Świąteczne premie, po to, aby wydać jeszcze więcej pieniędzy na kolejne rzeczy. Nawet śniegu już nie ma. Nic nie skrzypi pod nogami, jest plucha i szaruga.
Co roku zastanawiam się nad tą magią, gdzie się podziała. Chyba zwyczajnie się postarzałam.
Teraz Święta, to święto z innych powodów, bo to jedyna z nielicznych okazji, kiedy widzę się z rodziną i przyjaciółmi. Święta cieszą, ale zupełnie inaczej. Świętem jest każdy dzień spędzony z kimś bliskim, choć już nie ma tej magii o zapachu pomarańczy i pieczonego ciasta. A może na tym własnie ona polega, by spotkać się z rodziną i robić to z radością?
Ania, ja z tymi pomarańczami, jak się dowiedziałam tu na miejscu, też poczułam rozczarowanie . Ale wiesz co, teraz jest inaczej, z nimi jest jak z konwaliami...one też najpiękniej pachną w maju.Pomarańcze nadal a może tym bardziej teraz pachną bardziej świątecznie. Wesołych ;-)
OdpowiedzUsuń