Zdejmuję stare buty i zakładam nowe, wyrzucam wszystkie stare rzeczy. Od nowa, od nowa, od zera, wszystko zacznę od nowa. Ten scenariusz powtarza się co roku,pod koniec roku, a raczej na początku nowego. Wszystko ma się zmienić, polepszyć. O ile buty można po prostu wyrzucić i kupić nowe, zrobić przemeblowanie we własnym życiu jest nieco trudniej. Zawsze jest coś, co chciałoby się zmienić, wyrzucić, zapomnieć, wymazać. Noworoczne przyrzeczenia, noworoczne pitu-pitu, bzdury i farmazony. Bo jak mam coś zrobić, to robię to od razu, albo powoli, zgodnie z planem, ale plan zaczynam realizować od razu.
Największa noworoczna obiecanka-cacanka, to dieta-cud. Schudnę 15 kg. Błąd. Żeby tyle schudnąć, trzeba by naprawdę radykalnie zmienić swoje życie. Lepiej sobie założyć coś bardziej realnego. Fajnie jak zrzucę 5 kg i w tym celu, będę mniej jeść i min. 3 razy w tygodniu uprawiać sport. Kolejny błąd. Na sport może zabraknąć czasu, choć to kiepska wymówka dla kogoś pragnącego schudnąć. Wystarczy założyć sobie, że co drugi dzień pójdzie się na taki min. 50 minutowy spacer, szybkim krokiem, nie tempem żółwia. Niech nie przyjdzie komuś do głowy nagle zacząć biegać, bo następnego będzie miał takie zakwasy,że nie będzie mógł nawet chodzić. Głupim pomysłem jest też kupowanie rocznych karnetów, jeśli naprawdę nie ma się zamiaru regularnie chodzić na siłownię.
Kolejna obiecanka, to zmiana lub znalezienie pracy. Sama się nie zmieni, ani nie znajdzie, niestety trzeba w to włożyć dużo trudu,chyba, że ktoś ma dobre znajomości. Poza tym, to żmudne poszukiwania, wielokrotnie żenujące rozmowy i nieraz upokarzające zachowanie po drugiej stronie. Uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się jak coś nie idzie po naszej myśli.
Numer trzy jeśli chodzi, o noworoczne MUST CHANGE- nauka czegoś nowego. Zapiszę się na kurs tańca, nauczę nowego języka, pójdę na studia. Im więcej celów, tym większe prawdopodobieństwo, że skończysz bardziej sfrustrowany. Wybierzmy sobie jeden, najważniejszy cel naukowo-rozwojowy. Dzięki studiom, będę lepiej zarabiał w pracy, dostanę awans- ok, warto w nie zainwestować. Studia, bo większość moim znajomych je ma, a mama doradza, że tak lepiej- nie idę na te studia. Takie rzeczy warto robić tylko i wyłącznie dla siebie. Kurs tańca - jak najbardziej, ale również warto przekalkulować czy na pewno znajdzie się na niego czas i czy taniec jest tym, co kochamy. Wbrew pozorom, to bardzo, bardzo duży wysiłek fizyczny i ciężka praca!
Numer cztery - ;) pół żartem, pół serio. Przeczytam 54 książki w tym roku. Cel zupełnie bez sensu, bo ci, którzy czytają i tak czytać będą, tak to zwykle bywa, a ci, co nie czytają, nagle po 30 latach nie zaczną namiętnie czytać. Takie rzeczy wynosi się z domu, miłość do książek wysysa się z mlekiem matki, tego nie uczą w szkole, a na pewno lektury obowiązkowe, do tego nie zachęcą. Czytajmy regularnie, wykorzystując na to czas w autobusie, pociągu czy w niedzielne popołudnie. Nie frustrujmy się z powodu 10 książek, których nie udało się przeczytać, a pomyślmy o 5, które przeczytaliśmy i były świetne. I co najważniejsze, nie zmuszajmy się do czytania, czegoś, co ponoć wielkim autorem jest, a w ogóle nam się nie podoba. ( Reguła ta nie dotyczy studentów filologii).
Lepiej postawić sobie mniejsze, a realniejsze cele, niż wielkie i ambitne i nie zrobić niczego. A najważniejsze: bądźmy szczęśliwi w Nowym Roku!
Aniu!!! zgadzam się z każdym Twoim słowem!!!!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za robieniem postanowień noworocznych. Wiadomo, człowiek próbuje zmienić coś w swoim życiu (zdrowiej się odżywia, więcej rusza ;)), ale tak naprawdę, każdy chyba wie, co ma robić, żeby być spełnionym, szczęśliwym.