Zaczyna się czerwiec, wreszcie zrobiło się odrobinę cieplej. Na zachodzie bez zmian, powiedziałabym. Hiszpania boryka się ze swoimi ogromnymi problemami i każdy z osobna, ze swoimi małymi lub większymi. Wizyta w Polsce, jak zawsze, pozwala mi spojrzeć na moją rzeczywistość z innej perspektywy. Na kraj, w którym mieszkam obecnie, na ludzi, z którymi mam do czynienia i na samą siebie.
I co? I nie chce mi się publicznie wyciągać żadnych wniosków, bo są przygnębiające. Zaczyna się czerwiec, czas czerpać energię ze słońca i uciec do swoich małych światów. I zrealizować coś, co się obiecało samej sobie.
Dekompresja
-Co robimy?- pada
nieśmiertelne pytanie.
- Idziemy do Deko. Jest
koncert.
-Do Deko czy pod Deko?
Umawiają się jak zwykle
pod sklepem o wdzięcznej nazwie ze świata fauny i flory. Jest środek zimy,
wieczór, na zewnątrz – 10˚C. Dużo śniegu, skrzypi pod nogami odzianymi w glany.
Glany mają wszyscy oprócz niej. Woli kozaki na obcasie, choć wie, że za chwilę
nogi zaczną kostnieć, przymarzać niemalże do powierzchni chodnika.
Najważniejsze to trzymać klasę. Taka jest jej dewiza, zawsze się tego trzyma. Wybór
wiktu wieczornego nie okazuje się trudny. Prażynki, Keleris i V.I.P. Piwo marki
piwo, nazwa wprost nieproporcjonalna do gatunku. Za gorzkie, nawet jak na piwo,
za mocne, o wyraźnym posmaku spirytusu, a jednak ma swoją zaletę, oprócz tego,
że tanie, smakuje koncertami. Właśnie przed koncertami pili to piwo. Przed
albo „pod” koncertami. Nie zawsze dało się wejść do klubu i posłuchać muzyki.
Nie było pieniędzy. A „pod” koncertem było niejednokrotnie ciekawiej niż na
koncercie. Ludzie uciekający przed upierdliwą strażą miejską lub policją, która
doskonale wiedziała, iż każdy kto wystaje w tym miejscu, coś spożywa. Ludzie
stali sobie kulturalnie, pili, gadali, policja nie dawała spokoju. Zamiast
zająć się poważnymi przestępstwami, postanowiła uprzykrzyć życie licealistom i
studentom. Policja podjeżdżała pod samo miejsce koncertu, nie chciało im się
wyjść z samochodu i pójść pod sklep albo za sklep, choć zdarzało się, że i
stamtąd przeganiała rozkoszujących się weekendem ludzi. Tego styczniowego
wieczoru nawet policji nic się nie chciało.
-Chyba nie będziemy stali
pod „Stonogą”? Jest zimno jak cholera. Chociaż może wypijemy jedno piwko i
wejdziemy do środka.
-Racja, zimno. Zobaczymy.
Zaczęło się od Kelerisa,
choć mróz, wszystkim było coraz cieplej. Z dwóch osób, zrobiła się całkiem
spora grupka. Sami mężczyźni i ona. Najlepsze towarzystwo. Zawsze znalazł się
jakiś adorator, ktoś, kto powiedział, coś miłego. Tego wieczoru swoją rozmowę
skoncentrowała na oziębłości jednego ze swoich "kochanków". Zaraz znalazł się
„pocieszyciel.” Okazało się nawet, iż pocieszyciel jest studentem psychologii. Zaczął
wszystko logicznie argumentować, wyjaśniać, tłumaczyć.
-Ten facet jest
nienormalny, do tego ma poważny problem, jak może nie podobać mu się kobieta
taka jak ty?
Słuchała tych bzdur, z
nieukrywaną przyjemnością. W tym momencie nie wiedziała jeszcze, że ów
nienormalny facet okazał się całkiem normalny. Znalazł sobie inną kobietę, więc
o starą przestał dbać i typowo bał się powiedzieć prawdy, zmanipulował w ten
sposób sytuację, żeby ona poczuła się jeszcze winna oraz nieatrakcyjna. Dzięki
takim osobom jak psycholog i wielu innym, szybko wróciła do równowagi. Mróz był
coraz większy, ale nikt już nawet nie zwracał na to uwagi. Rozmowy toczyły się
swobodnie, wino piło się podając butelkę z ręki do ręki, niczym w hipisowskiej komunie.
Wino za 5zł o mocnym smaku
wiśniowym. Mocnym smaku, wyraźnym wiśniowym zapachu. Aromat, który dodają do
tego trunku, niczym nie różni się od tego, który dodaje się do odświeżaczy powietrza,
kibli, płynu do podłogi…
Niejednokrotnie impreza
spod sklepu przenosiła się na „barierki”. Pomiędzy spożywczakiem, a klubem znajdowały
się tory tramwajowe. Żeby nie iść na około, trzeba było przeskoczyć przez
barierki, za to też policja karała, ale rzadko udawało im się kogoś złapać.
Ten, kto przeskakuje barierki, może też szybko biegać. Swoją drogą jak dziwne
jest zachowanie policji, która uwielbia zwracać uwagę na pierdoły, ukarać
mandatem za przechodzenie w niedozwolonym miejscu, a gdy dzieje się coś naprawdę
niebezpiecznego, sama się boi i przestaje być taka harda. Barierki służyły za stół. Stawiało się na nich
piwo, opierało się na nich znużone całym tygodniem cielsko. Niejedni, bardziej
zmęczeni, rzygali przez barierki. Było to dość niebezpieczne. Zawsze mógł
podjechać tramwaj, zakończyć imprezę na zawsze....
c.d.n.
albo nie nastąpi :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz