wtorek, 14 lutego 2017

Usłysz mnie - kilka wierszy o miłości

Burza

Trzy krople wina na ręce
tak gorąco, 
wyparowują zbyt szybko.

Jest duszno, gęstnieje oddech i
zapach rozmarynu na włosach.

Świerszcze za oknem tak głośno
a tu trzeba spać.

Pot spływa po twoim przedramieniu
idzie burza
już błyska się za oknem.


Cukier

Zlizuję cukier z twojej twarzy
raz, dwa, trzy.

To smutek zamienia się w kryształ
i wbrew wszystkiemu ma słodki smak.

Zlizuję cukier z twojej twarzy
trzy, dwa, jeden

żeby już nigdy nie było ci smutno.


Usłysz mnie

"Gdziekolwiek jesteś 
spójrz na bramę 
usłysz wołanie
to ja wołam."

Gdziekolwiek jesteś 
wyjrzyj przez okno 
tam jestem .

Gdziekolwiek jesteś 
otwórz drzwi na oścież
za nimi stoję.

Gdziekolwiek jesteś
gdy wzejdzie tęcza 
na drugim jej krańcu
czekam na Ciebie. 


Powrót

Jest dzień
za późno już na sen.
I ptaki śpiewają 
by uczcić twój powrót
do domu.
Już świt
złodziej nocy
i kochanek dnia.



10.02.2017r. 

piątek, 23 grudnia 2016

pierogi, czyli krótka rzecz o świętach

Lepię pierogi, jeden po drugim, praca nuda i ciężka, żmudna powolna, ale przenosi mnie w inny świat. Świat wspomnień i tradycji, bo pierogów nie robi się na co dzień, tylko od święta, od czasu do czasu, może raz do roku, może dwa…

Nie lubię Świąt!  Wiele osób ciągle to powtarza, co roku i regularnie. A ja się zastanawiam, a właściwie dlaczego, czemu nie lubisz Świąt? Co cię boli w te święta? Czy fakt, że jesteś o rok starszy? Czy ten czas coś ci przypomina,  kogoś dziś ci brakuje przy stole?
Babci, dziadka, cioci, matki, ojca, dziecka? Męża, którego już nie ma, związku, który się nie udał?

Wtedy pustka jest widoczna bardziej niż w jakikolwiek inny dzień, samotność pali jak żelazo na skórze, nie ma, nie ma i nie będzie.

A tak prosto było być dzieckiem, kiedy żyli wszyscy, a ty miałeś tysiąc planów i marzeń. Szelest papierów przy rozpakowywaniu prezentów, samochodzik, lalka, pajacyk, czekoladka.

Dziś czekoladka jest tylko 70 % kakao, gorzka. Bardzo gorzka. Ale zawsze to czekolada.

Nie ma czasu, żeby porządnie posprzątać, ugotować, ulepić  te cholerne pierogi jak należy, jest tylko praca, tu i teraz, tysiąc obowiązków.  Kolejki w sklepach, kolejki w supermarketach, prezenty na ostatnią chwilę, przepłacanie, niezadowolenie, wymiana, zmiana. Potem przeceny.

Myślenie o myciu okien, albo o nieumyciu. O praniu firan, o prasowaniu.
A może by tak inaczej? Niestandardowo?

Prezenty zawsze można kupić wcześniej, okna umyć wiosną, firanki wyprać jak rzeczywiście są brudne. I polubić święta, choć troszkę. Na niewygodne pytania rodziny, uśmiechać się lub po prostu nie odpowiadać.

Ile jeszcze razy  będziesz dzielić się opłatkiem z babcią? Ile razy będziesz niezadowolony z prezentu od cioci? Ile jeszcze razy barszcz będzie za ostry, a pierogi za mdłe? 

Dziś jest Wigilia, tu i teraz, kolejny raz, kolejny dzień, tak jakby to było wczoraj, a nie jest. Jest znowu, to samo, a jednak inaczej. Bo inni ludzie są dziś przy tym stole, jedni ubywają, drudzy przybywają. Jest tu i teraz, twoja rodzina, twoi najbliżsi, tacy jacy są, ale jednak są. Nie szukaj dziury w całym, zapomnij o rzeczach, które wkurzają, może za rok nie będzie na kogo narzekać?

piątek, 2 grudnia 2016

No tires la toalla. Nie poddawaj się.

Jesienna ciemność i koniec roku sprzyja refleksjom o przemijaniu. Co zrobiłeś w ciągu ostatnich 12-stu miesięcy? Co się udało, a co nie. 

Bilans wychodzi dość kiepsko. Jakoś w pierwszej kolejności myślę o rzeczach, które się nie powiodły. Znowu brak pieniędzy, żadnej stałej pracy, bardzo dużo porażek na gruncie osobistym. Lista osób na których się zawiodłam przynajmniej potroiła się. A może z wiekiem człowiek staje się zbyt wymagający... 

Od dawna nie robię noworocznych postanowień, choć owszem mam plany. Myślę też, że kiedyś więcej się działo, bo świat wydawał się większy, nieskończony. Do zdobycia. Szkoła, matura, studia, ciągle coś i szybko. Dużo zmian. W pewnym wieku czas, jakby zwalnia, zaraz ktoś powie: „Masz dopiero 30 lat, wszystko przed tobą.” Może i tak, a może i nie. Jeśli czegoś się nauczyłam w 2016 to, to że słodka nuda i rutyna lepsze są od problemów. Od nieprzespanych nocy i stresu. Że czasem lepsze jest wrogiem dobrego. Zmieniać coś za wszelką cenę jest bez sensu.  Trzeba wybaczać, ale zawsze należy sobie zdać pytanie: czy warto? Trzeba zrezygnować z niektórych osób, nie dlatego że nam na nich nie zależy, ale że im nie zależy na nas.

Czasem sukcesem są małe rzeczy. Każdy je ma, można sobie je uświadomić zamiast skupiać się na porażkach. Porażki zawsze wydają się ogromne, a życie to raczej drobnostki. Nie nauczyłem się suahili, ale nauczyłem się gotować. Nie awansowałam, ale znalazłam czas dla swoich dzieci. Nie zrobiłam nic wielkiego, ale kończę rok w zdrowiu, z dachem nad głową i u boku tego samego mężczyzny. 

Mój malutki sukces to nauczenie się obsługiwania maszyny do szycia, nie szycia nawet, bo to za dużo powiedziane. Jak zobaczyłam pierwszy raz jak się nawleka igłę, to odłożyłam maszynę w kąt. Potem znowu spróbowałam i ponownie ją odłożyłam, nawet chciałam ją sprzedać. Któregoś dnia udało mi się nawlec nici, choć jak zaczęłam szyć, to wszystko się plątało. Wściekłam się i znowu ją odłożyłam. Aż nadszedł dzień, że udało się coś przeszyć, a nawet zwężyć bluzkę. Bardzo mała rzecz, ale cieszy. Uczy cierpliwości i dokładności. Nie dziś, to jutro, ale próbuj. Po trochu, po mału, stopniowo. 

W Hiszpanii jest takie powiedzenie „tirar la toalla”, znaczy dosłownie rzucić ręcznik, a chodzi o to, by nigdy się nie poddawać. No tires la toalla. Nie rezygnuj. Nie poddawaj się. To był właśnie taki rok, przynajmniej dla mnie, nie rzucania ręcznikiem. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy wpadniemy do wody i ręcznik będzie jak znalazł.




piątek, 4 listopada 2016

sen o czterech kobietach- kilka wierszy o cierpieniu

SEN O CZTERECH KOBIETACH


Macierzyństwo

Śniło mi się, że płakałaś
a łzy były czerwone
i bardzo cierpkie w smaku,
spływały do plastikowej miski.

Za każdą twoją łzę
podaruję ci dziesięć moich,
będą słodkie jak cukrowa wata,
którą sprzedaje się czasem
pod cmentarzem
w Dniu Wszystkich Świętych.



Dom

Śniło mi się, że go zabiłaś
ostrym, czerwonym nożem
do krojenia mięsa.

Tchnienie twojej ulgi 
było głośniejsze niż jego krzyk,
usłyszał to Bóg 
i niebieskie sińce pod oczami
zamienił w motyle.

Odleciały do samego 
piekła.




Wojna

Śniło mi się, że myłaś podłogę
szorowałaś ją
na wypadek, gdyby przyszedł ktoś
znienacka.

Wszystkie ogłupiające czynności
są lepsze niż cisza.

Otworzyłaś szafę 
i poprawiłaś koszule,
na wypadek
gdyby jednak...

Ugotowałaś zupę 
dla co najmniej trzech osób.

Zmieniłaś pościel
w cichej nadziei, 
że nie będziesz
spać sama.

A on walczył za nieswoje ideały
I odchodził myśląc o misce
twojej, ciepłej zupy.



Wdowa

Śniło mi się, że on wrócił
w jak zwykle, dziurawych skarpetkach,
z workiem pozbieranych kamieni
zamiast kwiatów.

Trochę wychudzony,
ale uśmiechnięty.

Wyskoczyłaś na niego z pretensjami,
bo znowu nie zdjął butów 
i pobrudzi dywan.

Wtedy zauważyłaś,
że on nie zostawia żadnych śladów
i nagle zrobiło się chłodno
jak w środku zimy. 





czwartek, 27 października 2016

Águila Roja- bohater nie naszych czasów ( kilka słów o popularnym, hiszpańskim serialu )

Coś się kończy, coś się zaczyna. Dziś jednak zdecydowanie się kończy. Co prawda chodzi tylko o serial, ale jakoś tak smutno pożegnać się z jego bohaterem. W każdy czwartek śledziłam losy iberyjskiego Robin Hooda, Águila Roja ( Czerwony Orzeł). Towarzyszył mi od pięciu lat, odkąd przyjechałam do Hiszpanii. Można powiedzieć, że dzięki niemu szlifowałam swój hiszpański. Często przy okazji prasowałam, taka moja czwartkowa tradycja, film i prasowanie. Águila Roja stała się częścią mojego życia, przyzwyczaiłam się do niego jak do kumpla. Prawie nie śledzę seriali, a jak już oglądam, to bez emocji i bez przekonania, a tu jednak dałam się zauroczyć. Nie mogę też pozbyć się wrażenia, że czas upływa za szybko. To już pięć lat, aż pięć lat. 




"Águila Roja" to serial produkcji hiszpańskiej emitowany od 2009 roku, jego głównym bohaterem jest właśnie Czerwony Orzeł, człowiek, który na co dzień jest nauczycielem, a po godzinach zakłada czarny płaszcz i walczy ze złem tego świata. Akcja dzieła toczy się w XVII w. zatem jest to świetna okazja, żeby zaobserwować życie i zwyczaje ówczesnych mieszkańców Hiszpanii. Nie można się nudzić oglądając, ciągle ktoś walczy, umiera, cudownie zostaje ocalony, jest dużo przemocy, sceny tortur, ale też miłość, namiętność, seks. Głównymi bohaterami są, oprócz Águila Roja, jego pomocnik i wierny towarzysz Satur, piękna Margarita- obiekt westchnień Czerwonego Orła, księżna Lukrecja i Hernan- oboje źli do szpiku kości, ale nie da się ich nie lubić, bo są bardzo barwni. A także wstrętny kardynał, rodzina królewska i wielu innych. 


Motyw walki dobra ze złem, tak oklepany, cały czas przewija się w serialu. Choć Águila Roja szuka zemsty i prawdy o swojej przeszłości, nie przejdzie obojętnie obok niesprawiedliwości i uciemiężonego ludu. Mężczyzna jest w stanie oddać ostatni grosz, żeby komuś pomóc. Mężczyzna nie byle jaki, bo przystojny, honorowy, inteligentny, waleczny, wysportowany, przewidujący, romantyczny, po prostu bohater. Może dlatego tak podobał mi się ten serial, bo w prawdziwym życiu mało jest takich osób. Mało jest bohaterów w tych ponurych czasach.




P.S. Serial dostępny również w Polsce, dla fanów historii i tęskniących za bohaterami.

środa, 19 października 2016

język wachlarzy

Wachlarz, wynalazek z Dalekiego Wschodu, służący do schłodzenia się w upalne dni, w Hiszpanii tak popularny jak wino. Nie znam osoby, która nie miałaby przynajmniej jednego. Rozdaje się go na weselach jako prezent dla gości, jako pamiątkę. Wachlują się nie tylko starsze panie, ale i młode dziewczyny. Wciąż produkuje się je w Andaluzji i w Walencji. Niektóre wachlarze, to prawdziwe dzieła sztuki.



Ciekawostką jest, że wachlarz nie tylko służył do tego, by ugasić żar gorącego dnia, ale w XVIII-XIX w. był narzędziem komunikacji i ułatwiał flirt między kobietą, a jej kochankiem, zarówno aktualnym jak i przyszłym lub niedoszłym. 
Oto mały słownik języka wachlarzy:

-Trzymać wachlarz prawą ręką z przodu twarzy: Podążaj za mną.

-Trzymać wachlarz lewą ręką z przodu twarzy: Chcę cię poznać.

-Przytrzymać go przy lewym uchu: Zostaw mnie w spokoju.

-Przesuwać go po czole: Zmieniłeś się.

-Poruszać nim lewą ręką: Obserwują nas.

-Przełożyć go do prawej ręki: Jesteś odważny. 

-Wachlarz wypada z ręki: Nienawidzę cię.

-Poruszać nim prawą ręką: Pragnę innego mężczyzny.

-Pocierać wachlarzem o policzek: Kocham Cię.

-Pokazać zamknięty wachlarz: Kochasz mnie?

-Pocierać nim o oczy: Odejdź, proszę.

-Dotykać palcem krawędzi wachlarza: Chcę z tobą porozmawiać.

-Opierać go o prawy policzek: Tak.

-Opierać go o lewy policzek: Nie.

-Zamykać i otwierać wachlarz: Jesteś okrutny.

-Zostawić wachlarz, żeby swobodnie zwisał: Zostańmy przyjaciółmi.

-Wachlować się powoli: Jestem mężatką.

-Wachlować się szybko: Mam narzeczonego.

-Opierać wachlarz o usta: Pocałuj mnie.

-Powoli go otworzyć: Zaczekaj na mnie.

-Otworzyć go lewą ręką: Przyjdź do mnie i porozmawiajmy.

-Uderzać zamkniętym wachlarzem o lewą rękę: Napisz do mnie.

-Półzamknięty wachlarz w prawej ręce położony na lewej ręce: Nie mogę.

-Otwarty wachlarz zasłaniający usta: Jestem sama.


wtorek, 18 października 2016

calimocho i Nagroda Nobla

Calimocho to stary hiszpański wynalazek, mieszanka wina z coca-colą lub fantą, podobne do tinto de verano, czyli wina z fantą lub wodą gazowaną i martini. Dlaczego o tym wspominam, bo widziałam dowcip, który bardzo mi się podobał. A brzmi on mniej więcej tak:
Barack Obama dostał Pokojową Nagrodę Nobla za dobre chęci, Bob Dylan dostał Nobla za literaturę. Nagroda dla twórcy calimocho w dziedzinie chemii jest już blisko...