czwartek, 13 listopada 2014

9-n, o nielegalnym referendum w Katalonii

W zeszłą niedzielę, 9 listopada (9-n; 9 de noviembre), odbyło się w Katalonii referendum. Pytanie brzmiało: Czy jesteś za odłączeniem Katalonii od Hiszpanii? Przede wszystkim referendum było nielegalne i niezgodne z Konstytucją Hiszpanii, zorganizowanie czegoś takiego, to wyrzucanie pieniędzy podatników w błoto. Po drugie większość Katalończyków zignorowała sprawę, głosowała co 3 osoba. Po trzecie nie było żadnej aprobaty ze strony Unii Europejskiej, wręcz przeciwnie. 
Myślę, że większość mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego ma serdecznie dość tego tematu. Nie ma wiadomości, żeby coś nie wspomniano o separastycznych dążeniach tego regionu. Co ciekawe referendum przypadło na 25 rocznicę zburzenia muru berlińskiego, jak komentowało wielu Hiszpanów: Europa świętuje burzenie muru, Katalonia chce mur postawić. Najbardziej na oddzieleniu się tego regionu od półwyspu zależy Arturowi Mas- premierowi Katalonii, prezydentowi Generalitat. Jego walka o to trwa od kilku lat. Odnoszę wrażenie, że nic innego go nie interesuje. Żaden dialog, żadne argumenty do niego nie trafiają. Jego tok myślenia, to: Jesteśmy Katalonią, jesteśmy inni, lepsi, mamy inny język, nie chcemy mieć nic wspólnego z Hiszpanią. Zawsze wygłasza te poglądy po katalońsku, gdy natomiast prosi o wsparcie finansowe stolicę, przypomina sobie jak się mówi po hiszpańsku. W Katalonii są osoby, które nie mówią i nie piszą poprawnie po hiszpańsku, szczególnie w małych miasteczkach. Niektórzy wydają się być z tego dumni.

Tego typu referendum, to nic innego jak zamach na demokrację, łamanie prawa, tylko dialog i zmiana Konstytucji otworzyłaby drzwi do oddzielenia się tego regionu od reszty, a że premier Hiszpanii jest absolutnym przeciwnikiem tego typu rozgrywek, Katalonia może sobie robić takie referendum co tydzień, a i tak nadal będzie częścią Hiszpanii. 

Arturo Mas



poniedziałek, 10 listopada 2014

poprawni politycznie?

Ostatnio jestem zmęczona i zniechęcona wszystkim. Z każdej strony afera korupcyjna, nie ma dnia, żeby coś nie wyszło na światło dzienne. Nawet znaną piosenkarkę wsadzają właśnie do więzienia, za oszustwa podatkowe. Nie widać też zmian na lepsze, bezrobocie odrobinę się zmniejsza, ale warto by było zadać sobie pytanie jakim kosztem. Kontrakty- staże, nawet dla ludzi z doświadczeniem, po to, żeby nie płacić najniższej pensji krajowej. Umowy jednodniowe, prawie żadnych umów na stałe. 
W zeszłym tygodniu dowiedziałam się od nowo poznanej koleżanki- Polki, która przyjechała do Madrytu, jak ciężko dostać jest teraz papier, który pozwala ci tak naprawdę na życie w Hiszpanii. Mowa o NIE ( pesel,a zarazem numer identyfikacji podatkowej). Kiedyś dostawało się to od ręki, trzeba było się tylko zameldować w Hiszpanii.Teraz państwo żąda zaświadczenia o ubezpieczeniu, którego się oczywiście nie ma, jak się nie pracuje, zatem trzeba sobie wykupić prywatne. Ponadto trzeba dostarczyć wyciąg z banku z informacją, że na koncie znajduje się minimum 6000 euro. Pomijam już fakt, iż większość moich hiszpańskich znajomych nie ma nawet połowy tej kwoty na koncie. 
Uważam te wymogi za dyskryminację imigrantów. Mówimy o obywatelach Unii Europejskiej, nie o Afryce. Albo wszyscy jako członkowie Unii mamy takie same prawa, albo skończmy z tą hipokryzją. Hiszpanie czyżby zapomnieli jak jeszcze pół wieku temu jeździli za chlebem do Francji czy Szwajcarii? A teraz? Również masowo emigrują, jeśli chcą poprawić swój los i przerwać marazm. Za to jak przyjeżdżają do Hiszpanii nielegalni imigranci  z Afryki, to Czerwony Krzyż biegnie im z pomocą, udzielając schronienia, dając jedzenie i wszelaką pomoc medyczną. Zdaję sobie sprawę z nieszczęścia i biedy tych ludzi, ale jeśli chcemy być poprawni politycznie, to wobec wszystkich.