piątek, 25 stycznia 2013

gdzie jest okno? - o szukaniu pracy, w kraju, w którym pracy nie ma


Długo zastanawiałam się czy w ogóle o tym pisać? Szczerze mówiąc, w duchu, miałam nadzieję, że coś się zmieni i zamiast pisać o gorzkich realiach, napiszę coś pozytywnego. Coś, co pozwoli komuś uwierzyć w siebie, doda otuchy i zostawi  trochę nadziei. Otóż nie.

5 lutego minie dokładnie 1,5 roku od kiedy nie pracuję. Zostawiłam Polskę, zostawiłam pracę. Pojechałam pełna wiary w siebie do Hiszpanii. Wiary w swoje umiejętności, wykształcenie, charakter.
Pamiętam moją rozmowę z jednym Hiszpanem przed wyjazdem. Ostrzegał mnie, żeby zapomniała o dobrej pracy. Będę mieszkała blisko Madrytu- myślę sobie. Na pewno w stolicy jest praca. O, tak, słodka naiwności.

Pierwszą rozmowę o pracę miałam w październiku 2011, gdzie uprzejma Niemka poinformowała mnie, żebym nie liczyła na otwartość Hiszpanów i jeśli znajdę pracę, to tylko w międzynarodowych firmach. Nie omieszkała mi przypomnieć, że mówię po hiszpańsku z niehiszpańskim akcentem. Mówię. Ale mówię i mówiłam od razu jak przyjechałam, i to całkiem nieźle.

Mój hiszpański nie jest problemem, problemem jest brak miejsc pracy. Nawet jakbym chciała powysyłać dużo CV, to nie ma gdzie. Firmy zwalniają pracowników, a nie zatrudniają. Jasne, ktoś tam zatrudnia, ale jest to kropla w morzu potrzeb.  Często na jedno miejsce startuje 1000 osób, a nawet więcej. Jakie są szanse, że chociażby do ciebie zadzwonią?

Zawsze staram się wyszukiwać takich zajęć, gdzie wymagają dobrej znajomości języka angielskiego, wtedy automatycznie mniej osób o takie stanowisko się ubiega. Wiem, że Hiszpanie bardzo kiepsko znają języki obce. Nawet wielu dziennikarzy nie posługuje się poprawnie angielskim, przynoszą sobie wstyd wypowiadając się w radiu czy w telewizji po angielsku. Ja się z tego śmieję, ale niczego to nie zmienia w moim przypadku, bo i tak Hiszpan woli zatrudnić w tej chwili Hiszpana.  

Najbardziej jednak wkurza mnie, że można tracić dnie na dostarczanie, wysyłanie CV do wszystkim firm, które przyjdą nam do głowy, a i tak nikt nawet nie powie, nie odpisze; nie dziękuję, pocałuj mnie w d...ę.
Czasem  nie wiem, co  myśleć o takich ogłoszeniach, gdzie szukają kogoś ze znajomością polskiego, gdzie spełniam teoretycznie wszystkie inne, niejęzykowe wymogi i również firma, czy też pani z biura pośrednictwa pracy, nie zadzwoni.  Nieraz się popłakałam ze złości, ale wiem, że nic to nie da, oprócz tego, iż zepsuję sobie humor na resztę dnia.

No właśnie, panie z biur pracy i biura pracy. Uważam za przekleństwo i idiotyzm. Po pierwsze proces rekrutacyjny trwa miesiącami, po drugie, pracują tam same kobiety. Nie ukrywam, że wolę rozmawiać z mężczyznami jeśli chodzi o sprawy zatrudnienia. Dlaczego? Zadają konkretne pytania, dotyczące pracy, a nie mojego życia począwszy od przedszkola. Najgłupsze pytanie jakie usłyszałam na rozmowie brzmiało: jakim była Pani uczniem w podstawówce? Co to, do cholery, ma mieć wspólnego z moją karierą? Nawet jakbym była wstrętnym bachorem, to udało mi się ukończyć studia, z całkiem niezłym wynikiem, nauczyć płynnie mówić w trzech językach obcych i mieć odwagę wyjechać do obcego kraju. A pani? Pani która mnie wtedy „egzaminowała” 2 razy zmieniała godzinę spotkania, bo coś jej nie pasowało. Zdarzyło mi się też, że osoba z którą miałam mieć rozmowę, spóźniła się na nią. Wymaga się tyle od innych, ale niewiele od siebie.

Mogłabym jeszcze długo użalać się nad swoją sytuacją, ale wątpię, żeby było to ciekawe dla czytającego.
Jest styczeń 2013 r. bezrobocie sięga już 26%, rekord absolutny w historii Hiszpanii. Prawie 6 milionów osób jest bez pracy. W Hiszpanii, najwięcej w całej Europie młodych ludzi, nie kończy nawet szkoły średniej, nie widzi sensu nauki. Po co się męczyć, żeby potem albo bezskutecznie szukać pracy, albo być inżynierem pracującym jako kelner.

Ciężko się tu zmobilizować do tzw. samorozwoju zawodowego, rozumiem tych młodych ludzi, ale w życiu bym nie powiedziała, że żałuję skończonych studiów i nauki. Przygnębia mnie moja bezczynność i bezradność. A właściwie to wkurwia mnie ta sytuacja, ale nie mam zamiaru rezygnować z walki o siebie, choć przyznam, że przerosło mnie to wszystko. Pierwszy raz w życiu, coś idzie bardzo nie po mojej myśli. Pamiętam jak zrozpaczona Hiszpanka, którą dotknęło wielkie nieszczęście, dużo większe od bezrobocia, powiedziała: Jak Bóg zamyka ci drzwi, musisz wejść oknem.  Trzymam się swoich celów, nie poddaję i myślę, gdzie jest to okno?


Przy okazji tego wpisu dziękuję O.  i A. za niekrytykowanie mnie, nieocenianie, wysłuchanie i wsparcie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz