Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 grudnia 2018

Nie odpuszczam, biegnę dalej!

Brzuch i ja. Średnio się lubimy. Nieustanna walka. Dwa kilo mniej, trzy kilo więcej. Brokuł zamiast sera. Fasolka zamiast czekolady. Treningi, pilnowanie wagi, formy, cellulitu. Zmuszanie się do wyjścia na spacer w niepogodę, gdy wiatr, deszcz, zimno. Gdy gorąco.

Idę, biegnę, płynę, nie odpuszczam. 
Znacie tę sytuację? Jeśli tak, to gratuluję, należycie do grona osób dbających o siebie. Gdy nie masz już 20 lat, nie da się ukryć, to już tak nie funkcjonuje, że wyglądasz szczupło i atrakcyjnie nic nie robiąc. O nie! Teraz nad kondycją i wyglądem trzeba się sporo napracować. Metabolizm po 30 roku życia mocno zwalnia. Po 40 jeszcze bardziej. Kobiety, które urodziły dzieci mają jeszcze gorzej, ciąże, burza hormonów, ciało zmienia się już trochę na zawsze. 

Czy w związku z tym masz sobie darować? Zgonić swoje zaniedbanie na dzieci? Lub usprawiedliwiać się brakiem czasu? "Nie mam czasu na dietę, nie mam czasu na sport." A tu nawet 20 minutowy spacer to już jest coś. Nawyk, rutyna, muszę coś zrobić, choć przez chwilkę poćwiczyć. Pamiętaj, kiepski moment na ruch dziś, to na stare late dobry moment na pójście do lekarza ortopedy.

"Mam dobrą, mam złą genetykę." To też często słyszę. Mam złą genetykę- cokolwiek bym nie robiła, to będę gruba. Mam dobrą genetykę- hulaj dusza, piekła nie ma. Cokolwiek bym jadł i pił i tak dobrze wyglądam. Może na zewnątrz tak, ale środku... to już różnie bywa. 


Brak czasu, zła pogoda, dzieci, genetyka. Jakie macie jeszcze wymówki?
Zbliżają się Święta, chwile siedzenia przy stole, epoka kulinarnych grzechów, nadużywania alkoholu. Niektórzy już na poczet tego, na początku grudnia rezygnują z ruchu i zdrowego jedzenia, bo i po co, skoro zaraz Święta. Zacznę się odchudzać po Nowym Roku... ale czy oby na pewno?

Piszę ten tekst jako zwykła osoba, nie zajmuję się profesjonalnie dietą, ani sportem. Nie jestem też Miss Universe, ale nie wyglądałbym też tak jak wyglądam, gdyby nie ta codzienna walka. Walka z własnymi słabościami (kawałek ciasta, nic się nie stanie), demonami (jestem, nie jestem gruba), lenistwem (niedziela, wolę poleżeć z książką, ale jednak idę na rower), usprawiedliwieniami (zostanę w domu, bo wieje wiatr). To walka, bo jestem tylko człowiekiem i czasem mi się nie chce. Mam chwilę zwątpienia, w to, co ćwiczę, w to, co robię. Ale w końcu zawsze wygrywa moja silna wola. Nie poddaję się, trenuję, idę, biegnę, podnoszę sztangę, jadę na rowerze, pływam...


wtorek, 4 grudnia 2018

Żałuję, że mnie tam nie ma...

Są takie dni, że jestem tu tylko ciałem, duchem jestem gdzie indziej. W ojczyźnie. W rodzinnym mieście. Pod starym trzepakiem obok domu rodziców.

Mieszkanie poza swoim krajem ma swoje ciemne strony, o których rzadko ci ktoś powie i nie zrozumiesz tego, dopóki sam nie zaczniesz żyć takim życiem. 
W dni powszednie nie zastanawiasz się nad tym, bo nie ma ani czasu, ani potrzeby. Gorzej, gdy nadarzy się jakaś specjalna okazja. Święta, urodziny, imieniny, rocznice. Wesela, pogrzeby. Nie zawsze można wsiąść w samolot i być na miejscu. Ze względu na odległość, brak czasu, brak pieniędzy. 



To ciągłe wybory między czymś ważnym, a ważniejszym. Między tym, kto się na Ciebie obrazi, a kto bardziej cię zrozumie. Różne wydarzenia przeciekają ci przez palce i jedynie niemyślenie o nich sprawia, że nie czujesz się źle. Urodziny mamy, urodziny siostry, Dzień Matki, Dzień Babci. Rocznica ślubu, ślub, na który nie dasz rady przyjechać. To jednocześnie smutek, wyrzuty sumienia jak i czasem złość. Złość, bo ktoś oczekuje przeprosin czy usprawiedliwienia. Bo kogoś zawiodłeś. Nieważne, że chodzisz w takie dni jak zombie, bo na odległość nic nie możesz zrobić. 

Nie uściskasz babci, która kończy 85 lat i nie wiadomo jeszcze, ile razy będzie świętować swoje urodziny. Nie pójdziesz do kawiarni z mamą, ani w Dzień Matki, ani w jej urodziny, ani nawet w zwykły weekend. Ba, nawet się z nią nie zdążysz pokłócić, obrazić, przeprosić. Nie da rady być przy dziadku w dniu jego operacji, ani nawet tydzień po. Nie możesz być z przyjaciółką, gdy rodzi się jej pierwsze dziecko, ani gdy innej, ciężko chory syn, leży w szpitalu. Nie upijesz się z przyjacielem z okazji jego awansu, ani nie przytulisz go, żeby pocieszyć po śmierci ojca. 

I choć twoje życie jest już daleko od tego, co tam... to pewne rzeczy się nie zmieniają. Ludzie bliscy są bliscy nadal albo nawet ważniejsi, bo dopiero dystans uświadamia ci, jak bardzo są istotni. Walczysz z tęsknotą, wyrzutami sumienia i jednocześnie masz prawo do życia tam, gdzieś chcesz, z kim chcesz i jak chcesz. 



Do tego dochodzi dziwny sposób rozumowania niektórych ludzi. "Mieszka za granicą, to na pewno ma lepiej." Więcej zarabia- w przypadku Szwecji. Ma lepszy socjal- w przypadku Anglii. Ma więcej słońca- w przypadku Włoch. "Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma." Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział... 

Z jednej strony to miłe, gdy ktoś pyta się ciągle, kiedy przyjedziesz, a z drugiej strony, to równie miłe jak ktoś pofatyguje się, żeby cię odwiedzić albo przynajmniej zadzwonić. (W Europie nie ma już praktycznie roamingu!) Samoloty latają w obie strony dokładnie tak samo. I jeśli to ten sam kontynent, ceny też nie są horrendalne. 

Mijają lata i zarówno tu jak i tam, czujesz się jednocześnie u siebie i nie u siebie. Czasem jesteś tu tylko ciałem, a gdzieś tam, w odległej galaktyce duchem.

poniedziałek, 14 maja 2018

Hiszpania: Fiestas San Isidro w Madrycie

Fiesty San Isidro obchodzone są, co roku, przede wszystkim w Madrycie, ponieważ San Isidro (Święty Izydor) jest jego patronem. Wszystkie miejscowości mające w nazwie Isidro, również świętują. Nawet w pobliżu mojego miasta Aranjuez, znalazło się miasteczko -Real Cortijo de San Isidro.

Obchody przypadają na połowę maja, zaczynają się ok. 11 maja i trwają do 15 maja. O popularności tej fiesty dawniej, świadczą obrazy Francisco de Goya, przedstawiające bawiących się madrytczyków. Tradycja mówi, żeby w tym dniu odbyć pielgrzymkę do pustelni- kapliczki San Isidro i napić się wody ze „świętego źródełka.” (Gdyby ktoś był w Madrycie, kaplica położona jest w dzielnicy Carabanchel.) 15 maja w Parku San Isidro urządzany jest piknik. Można zjeść, napić się i potańczyć na świeżym powietrzu.

obchody święta, ludzie ubrani w tradycyjne stroje


San Isidro urodził się, najprawdopodobniej, 4 kwietnia 1082 roku w Madrycie. Zasłynął z tego, że miał niezwykłą łatwość w odnajdywaniu źródełek wody. Niektóre z nich były później uznane za magiczne i cudowne. Poślubił Marię, z którą ucieka do Caraquiz. Tam zajmuje się rolnictwem, zaś jego żona troszczy się o kościół Matki Bożej Miłosierdzia. W 1119 wracają do Madrytu. W listopadzie 1172 Isidro umiera. Jego ciało zostaje ekshumowane 40 lat później i pochowane w Kościele Świętego Andrzeja. Sława San Isidro, jako cudotwórcy rosła, a jego relikwie były wystawiane, aby przywołać deszcz i przegonić suszę.

W 1520 roku Juan de Vargas otrzymuje zgodę papieża na zbudowanie niewielkiej kapliczki poświęconej San Isidro. Umieszczone tu też zostają szczątki świętego. W 1528 zostaje wybudowana większa kaplica, którą można podziwiać do dziś. 14 lipca 1619 Isidro zostaje beatyfikowany, lecz data święta – San Isidro- ustalona zostaje na 15 maja.  W pobliżu pustelni znajduje się łąka, współcześnie park tzw. La  Pradera de San Isidro, w którym już w XVI wieku mieszkańcy Madrytu gromadzili się, aby celebrować fiestę.

Pierwotnie byli to pielgrzymi, obecnie są to przede wszystkim zwyczajni ludzi, pragnący odpocząć, przekąsić coś dobrego i napić się wody ze źródełka. Można wtedy kupić popularne słodycze, zwane rosquillas (czyli coś przypominającego polskie pączki z dziurką, ale z dodatkiem anyżku). Rosquillas de Santo – pączki świętego, których są dwa rodzaje, o bardzo wdzięcznych nazwach.  Rosquillas – las tontas – czyli głupie, to takie bez polewy oraz las listas- czyli mądre, z polewą i lukrem. Innymi smakołykami są karmelizowane jabłka lub almendras garrapiñadas- karmelizowane migdały. Dla tych, co nie lubią słodkości, wszelkiego rodzaju pikle i marynaty, np. marynowane bakłażany.

typowe słodycze tzw. rosquillas "las tontas" i rosquillas "las listas"


Oprócz jedzenia, niegdyś można było kupić, obecnie jest ich coraz mniej, kolorowe dzbanki, gwizdki świętego - los pitos de santo (przypominające gwizdki z Krakowskiego Rynku, szklane lub porcelanowe.) Nie może zabraknąć i wina. Pije się je z tradycyjnych glinianych kubków lub bezpośrednio z  tzw. bota – skórzanej sakwy. Jeden z hiszpańskich pisarzy Benito Pérez Galdós, w swoim dziele „Mayo y Los Isidros” (Maj i Izydorzy), wspomina, że wśród obcokrajowców, podróż do Madrytu w tym właśnie terminie, była bardzo popularna. Nic dziwnego, maj jest pięknym miesiącem, a fiesta jak zawsze, doskonałą okazją do przyjazdu. 


Wybierasz się do Madrytu?
MADRYCKA KARTA MIEJSKA - OMIŃ KOLEJKI DO MUZEÓW, KORZYSTAJ ZE ZNIŻEK, ZAMÓW TUTAJ:
http://annakoronowskakorona.onlinecitypass.com/pl/city-pass/madrid-city-pass--/


środa, 22 listopada 2017

kilka faktów o słońcu w Hiszpanii

"Un rayo de sol, oh, oh, oh, / me trajo tu amor, oh, oh, oh." * ( Promień słońca przyniósł mi twoją miłość.) Tak śpiewał zespół Los Diablos w latach 80-tych. El sol, słońce, rzecz nieodzownie i słusznie kojarzona  z Hiszpanią. Mieszkańcy tego kraju mają szczęście, że w większości regionów słońce świeci przez przynajmniej 200 dni w roku, a np. malageńczycy widzą słońce przez ponad 300 dni  w roku. 

Dla tęskniących za promykami słońca, polecam 5 miast z najlepszym klimatem w Hiszpanii: 
-Las Palmas (Gran Canaria) ze średnią temperaturą 20 stopni C. 
-Malaga średnia temp. 18,5 stopni C i  około 3000 godzin słońca w roku.
-Palma de Mallorca (Majorka) 
-Huelva 
-Vigo ( nietypowo, bo to miasto w Galicji, która słynie z deszczowego klimatu, ale to miejsce stanowi swojego rodzaju wyjątek, średnia temp. to 14,9 stopni C , łagodna zima i  łagodne lato)



Kolejny fakt o słońcu jest raczej powodem do wstydu... Hiszpania ma bardzo głupią politykę dotyczącą pozyskiwania energii słonecznej. Ktoś, kto posiada panele słoneczne i chce wyprodukować z nich energię, nawet na własne potrzeby, musi płacić państwu duży podatek. Efekt jest taki, że w kraju, gdzie większość energii można by pozyskiwać w ten sposób, prawie nikt nie instaluje paneli, gdyż po prostu mu się to nie opłaca. Państwo zamiast wspierać obywateli, robi wszystko, by ludziom nic się nie chciało i nie opłacało, zmusza do korzystania z płatnej energii, a prąd w Hiszpanii jest bardzo drogi.

Następna rzecz, to swoisty ewenement: Na Półwyspie Iberyjskim ludzie cierpią na brak witaminy D... Wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak właśnie jest. To tutaj, na słońce każdy uważa. Latem siedzi się w chłodnym i zacienionym pomieszczeniu, uciekając przez spiekotą. (Poza okresem wakacyjnym, gdzie spędza się więcej czasu na plaży i oczywiście na słońcu.) Zimą, już nawet z przyzwyczajenia, niektórzy smarują się kremem z wysokim filtrem. W kawiarniach widać ludzi z krótkim rękawem, zerkających w stronę złotej kuli, ale na ogół są to zagraniczni turyści... 

Dzięki tej przezorności i ostrożności w korzystaniu ze słońca, to nie w Hiszpanii występuje najwięcej przypadków zachorowań na raka skóry. ( Kraje o najwyższym współczynniku zachorowań na raka to Skandynawia i Niemcy.) Od dziecka każdy Hiszpan uczy się, że z tym ciałem niebieskim należy postępować roztropnie. Obficie smarować się kremami, nie wychodzić latem z domu w godzinach największego skwaru, pić dużo wody i nosić kapelusz. Prawie nigdy też nie widziałam "spieczonych na raka" Hiszpanów. Ludzie opalają się z głową. Za to widok czerwonego jak burak Szweda czy Anglika jest, w lipcu na plaży, jak chleb powszedni... 



I ostatni fakt: Słońce, w odpowiedniej dawce ( od 10 minut do 1 godziny dziennie), poprawia humor, poprawia odporność organizmu, reguluje wytwarzanie melatoniny (hormonu snu), pomaga w leczeniu niektórych chorób skóry, takich jak trądzik. 

Oczywiście słońce nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, ale niewątpliwie sprzyja nie wyolbrzymianiu ich. Spacer po parku, w piękny słoneczny dzień, jest najlepszym lekarstwem na wszystkie smutki. 




* Piosenka zespołu Los Diablos https://www.youtube.com/watch?v=nXCVkGvFo4Y

czwartek, 2 listopada 2017

gotycki cmentarz w Comillas

Deszcz, jesienna słota, zbutwiałe liście- nie brzmi zachęcająco... Ale jeśli ktoś lubi zwiedzać cmentarze, to listopad jest chyba najlepszą na to porą. Blask świec, posągi, ciemność- przypominają nam, że nic nie trwa wiecznie. 

Jednym z najciekawszych cmentarzy, jakie widziałam, jest cmentarz w miejscowości Comillas ( w regionie Cantabria), na północy Hiszpanii. 
Położony na samym wzgórzu, widać go z każdego punktu miasta, a z samego cmentarza rozpościera się piękny widok na morze. 



Został zaprojektowany i zbudowany w 1893 roku, na ruinach XV w. kościoła, przez modernistycznego architekta Lluisa Domenecha i Montanera. Można powiedzieć, że jest w stylu gotyckim, na który wtedy panowała moda. Punktem charakterystycznym cmentarza jest ogromny pomnik Anioła Zagłady. Monument robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza jak przyjdzie się to miejsce oglądać w nocy. Klimat, który panuje w tej nekropolii jest naprawdę niesamowity, rodem z powieści gotyckich. Niejeden reżyser horroru nie powstydziłby się nakręcenia tu filmu. Zatem, jeśli przypadkiem będziecie na północy Hiszpanii, najlepiej w ciemny, listopadowy wieczór- warto się tu wybrać. 


 wzgórze i wejście na cmentarz,już z daleka widać pomnik Anioła Zagłady


Anioł Zagłady spoglądający na wszystko z góry


 grób z widokiem na morze...






środa, 1 marca 2017

Malaga- perła Andaluzji

Malaga, miasto znajdujące się w Andaluzji, a jednocześnie nazwa prowincji. Założone przez Fenicjan w VIII w. p.n.e. Szóste pod względem ilości mieszkańców w Hiszpanii. Nie bez przyczyny cieszące się popularnością wśród turystów, gdyż znajduje się nad samym morzem, słynne wybrzeże Costa del Sol. Posiada bardzo łagodny klimat, zimą jest stosunkowo ciepło, a latem nie jest zbyt gorąco. Oprócz plaż, miasto posiada bogatą ofertę turystyczną i gastronomiczną. 

Co można zwiedzić?

1. Zamek Gibralfaro (Castillo de Gibralfaro), warto wejść na górę, gdyż stamtąd rozpościera się piękny widok na całe miasto.
2. Ogrody arabskie, znajdujące się w pobliżu zamku.

widok z zamku

ogród

widok z zamku i obserwująca go mewa

                                     mandarynki z ogrodu



2.Ruiny Teatro Romano
3.Katedra, wybudowana między 1528- 1782 r., ze względu na to, że brakuje jej wciąż jednej wieży, została nazwana przez mieszkańców Malagi- "la manquita" czyli bezręka. 

                               katedra nocą 

                          fragment katedry i otaczające ją ogrody

4. Muzeum Pablo Picasso, malarza, który urodził się w tym mieście. Można zobaczyć kolekcję jego obrazów i rysunków podarowanych miastu przez członków jego rodziny. 
5. Muzeum Sztuk Pięknych ( Museo de Bellas Artes), do oglądania malarstwo XIX w. artystów głównie hiszpańskich.
6.Muzeum Sztuki i Tradycji ( Museo de Artes y Tradiciones Populares)- gdzie cofniemy się kilka wieków wstecz podglądając życie ówczesnych mieszkańców. 
7. Port
port i statki 


                                     latarnia morska 

8. Mercado de Málaga- tradycyjny rynek, gdzie można kupić absolutnie wszystko do jedzenia, sery, ryby, mięsa, owoce i warzywa z całego świata. Gorąco polecam się tam wybrać!

                                     świat oliwek ( i ja)

krewetki, ryby, homary 



los chipirones ( małe kałamarniczki)

 to akurat mało typowy produkt dla Andaluzji, ser o smaku wasabi, mało pikantny jak się okazało

 i inne smaki serów, np. z pesto czy z whisky

kiełbasy, szynki i mięsiwa

 owoce i warzywa

 truskawki i szparagi

 ciekawostka, pitaya- owoc z Tajlandii, 4 euro pół owocu, a w smaku jak...? cebula

 wszelkiej maści oliwki ( w sosie gazapcho, pikantne, z czosnkiem, z papryką, w sosie własnym)

 kiełbasy i mięsa

 dalsza część kiełbas i wielkie kapary ( po lewej, na dole) 

 Andaluzja słynie też z migdałów, tu: migdały prażone, solone, surowe i oprócz tego inne bakalie.

 tu zwykłe kapusty, bakłażany i rzodkiewki 

 pomidorki 

 i sekcja rybna 

 skorupiaki 

 anchoa i boquerones ( czyli sardele w soli i w occie)

 pracujący pan, po lewej morszczuki (la merluza), w środku duże kalmary

okonie, morsczuki, żabnice, (los salmonetes- te pomarańczowe na górze, po polsku tłumaczy się jako barwena, las navajas( te podłużne skorupiaki, nożeńce), krewetki( las gambas) i w tym drewnianym kółku śledzie

 homary, ośmiornice, el rape ( ta wielka, brzydka ryba, po polsku żabnica, bardzo smaczna)

i bardzo ładna sprzedawczyni 

Co,typowego dla Malagi, można zjeść?

Wszelkiego rodzaju ryby i owoce morza, z tradycyjnych dań, charakterystycznych dla tego regionu, wymieniłabym : salmorejo, gazpacho, czyli zimne zupy zrobione  z pomidorów i papryki,el rabo de toro- ogon byka w pysznym sosie( zrobionym z cebuli, marchewki, papryki, pomidorów i wina), los flamenquines- smakołyk specyficzny, właściwy dla całego regionu Andaluzji. Flamenquines to mięso, zarówno może być wieprzowe, drobiowe jak i wołowe, zawijane z serem i z szynką i smażone na głębokim tłuszczu. 
Los picos- to małe chlebki- tosty, które wszędzie są podawane oprócz zwykłego chleba.


I oczywiście wino! Oprócz tradycyjnych win, które są dostępne w całej Hiszpanii, polecam spróbować win z Malagi, zrobione z bardzo słodkich winogron, są białe, mocno aromatyczne, bardzo słodkie, pachnące rodzynkami, szybko można się nimi upić, ostrożnie! W ofercie są także wina białe, tzw. seco, mocno wytrawne. 

Zapraszam do Malagi, naprawdę warto!  I w nocy nie mam mowy o nudzie, miasto pełne jest barów, dyskotek, nikt tu nie śpi. :)

czwartek, 1 października 2015

Disfrutar de la vida/Cieszyć się życiem (nie tylko w Hiszpanii)

-Dziś jest wystawa rowerów  w Madrycie, ciekawe ile kosztuje wejście- zaczął bez pytania. 
Czasem podróż pociągiem, urozmaici ci ktoś, kto po prostu chce pogadać, zwierzyć się, opowiedzieć swoją historię. 

-W przyszłym tygodniu jadę do Pamplony, na fiestę San Miguelito. Pokażę wam filmiki z piłki ręcznej,typowej dla kraju Basków. Piłka dużo waży,jak ktoś dostanie nią  w głowę, to koniec-opowieść snuła się i snuła. 
-Wiem, że jestem nudny, macie cierpliwość, że chcecie mnie słuchać. A w ogóle niedługo kupię sobie hulajnogę elektryczną. 
-Hulajnogę elektryczną-zdziwiliśmy się.
-Tak, widziałem w promocji, kosztuje 800 euro. Będę sobie nią jeździł jak pojadę do Barcelony albo Pamplony. Ludzie to mają różne wydatki, rodzinę, zobowiązania, a ja nie.
-To kupujesz hulajnogę-dodałam.
-Tak, kupuję hulajnogę, wszystko,co zarabiam, to wydaję. Zarabiam 1500 euro miesięcznie, zamiatam ulice i wszystko wydaję, a co. Życie jest takie krótkie, trzeba z niego korzystać, wydaję 1500 euro, jeszcze biorę, co trzy miesiące kredyt i też wydaję te pieniądze.Mieszkam z mamą, mama ma 800 euro emerytury i 
-I też to wydajesz?-przerwał Enrique.
-A jak, 200 euro jej zostawiam na drobne wydatki, ale resztę wydaję na swoje potrzeby i mieszkanie, w końcu to ja się nią zajmuję i z nią siedzę, niczego nie będę dawał braciom. A swoje przeszedłem, bo mama miała depresję. Nie mam szczęścia do kobiet, jak byłem młody, to byłem dobrze zbudowany, ale jestem niski, a kobiety lubią wysokich mężczyzn. Co zrobić. Ale się nie przejmuję, mam czas dla siebie, chodzę na fiesty, korzystam z życia. Bycie w związku jest ciężkie, trzeba iść na kompromis, codzienność, kłótnie, wcale nie jest to takie proste, jak mówią moi przyjaciele. Wiem, że w życiu najważniejsze jest disfrutar* i miłość. - zakończył i wyszedł z pociągu. 





*disfrutar- rozkoszować się, korzystać, cieszyć się
Ciężko przetłumaczyć na polski słowo -disfrutar, a szkoda, bo Hiszpanie bardzo często go używają. Oznacza wszystko, co najlepsze, rozkosz, radość ze wszystkiego, korzystanie z czegoś. "Disfrutar de la vida."- Cieszyć się życiem. Bardzo często to słyszę, dużo częściej niż "sufrir"-cierpieć, czy "quejar"-narzekać. Hiszpanii daleko do raju, ale nawet najbardziej smutni i nieszczęśliwi ludzi potrafią zdobyć się na uśmiech i disfrutar de la vida.

W j. hiszpańskim słowo "stara panna" i "stary kawaler" to: soltero. Czyli ktoś, kto jest sam. Nie ma tak negatywnego wydźwięku jak w j. polskim. Dużo jest ludzi, którzy żyją samotnie, bez zobowiązań, bez dzieci. Nie jest to źle widziane. Nie odczuwasz też presji społecznej, z powodu braku męża, żony, dzieci, rodziny. Kiedyś, za czasów Franco, było inaczej, ale dziś faktycznie ludzie żyją inaczej.