piątek, 22 marca 2013

Las Fallas - Święto Wiosny


W tym roku miałam przyjemność uczestniczyć we wspaniałej fieście w Walencji- Las Fallas. Jest to najlepsze wydarzenie, w jakim do tej pory uczestniczyłam w Hiszpanii.

Las Fallas to pierwsza wielka fiesta otwierająca rok fiestowy w Hiszpanii. Trwa kilka dni, między 15 a 19 marca. Obchodzona na cześć patrona stolarzy- Świętego Józefa. W polskiej nomenklaturze zwana jest Świętem Ognia.

Słowo „Falla” pochodzi ze średniowiecznego walencyjskiego i oznacza - znicz, który niegdyś zapalało się na wieżach strażniczych miasta.

Legenda głosi, że święto wywodzi się ze zwyczaju spalania przez stolarzy w wigilię imienin ich patrona Św. Józefa, resztek drewna, które zostały w warsztacie. Można powiedzieć, że na wiosnę robili porządki.
Inna wersja mówi, że „tradycja spalania” ma korzenie pogańskie, jak wiadomo ogień- niszczy, ale także oczyszcza.

Pierwsze oficjalne zapiski dotyczące Las Fallas pochodzą z 1740 r.  Mieszkańcy Walencji skonstruowali z papieru i wosku, osoby, postacie ze swojej dzielnicy, po to, aby się z nich pośmiać. W budowie fallas, uczestniczyli wszyscy sąsiedzi. Oprócz tego dzieci chodziły od domu do domu prosząc o „una estroteta velleta-  (walencyjski- stary dywan)”, zawołanie to przerodziło się w piosenkę, chodziło o to, by pozbierać z domów wszystkie stare meble, niepotrzebne rzeczy  i na koniec  fiesty spalić je wraz z las fallas( konstrukcjami z wosku i kartonu).



Współcześnie Las Fallas oznacza zarówno fiestę jak i właśnie zrobione z wosku, kartonu, pięknie pomalowane figury znajdujące się w tym okresie w całej Walencji. W samej Walencji rozmiesza się około 385 figur i w regionie pozostałe 250.  Ostatniego dnia święta – 19 marca, specjalna komisja przyznaje nagrodę dla najlepszej falli. Woskowe konstrukcje odzwierciedlają rzeczywistość, tak jak kiedyś, wyśmiewają znane osoby, najczęściej ze świata polityki, a także są komentarzem obecnych wydarzeń. W tym roku zwycięska falla przedstawiała premiera Hiszpanii Rajoya wraz z kanclerz Angelą Merkel.

Niemal na każdej ulicy w mieście można spotkać „casa fallera” jest to miejsce, gdzie oprócz tego, że można się tam pobawić, spotykają się specjalne komisje, które usiłują pozyskać środki na fiestę, a konkretnie na konstrukcje fallas. Figury są bardzo drogie, cała fiesta spotyka się z licznymi krytykami z powodu ogromnych kosztów, jakie ponosi państwo, lecz przede wszystkim „comunidad valenciana- region Walencji”.  W tym roku najdroższa falla kosztowała urząd 200 000 euro. A koszt organizacji całej fiesty wyniósł ok. 1,7 mln. euro. Ktoś z zewnątrz zapewne stuknąłby się w głowę, ale Walencja bez fallas, to nie Walencja, to tak jakby w Krakowie usunąć Wawel.



Kolejną charakterystyczną rzeczą dla tej imprezy są tradycyjne stroje. Chyba one zrobiły na mnie największe wrażenie, są ręcznie haftowane, dopracowane w najmniejszym szczególe. Dzieła sztuki! Kobiety noszą długie, szerokie suknie, wykończone koronkami. Na głowie mają najczęściej trzy koki, jeden z tyłu i dwa po bokach, przy uszach.  Mężczyźni również zakładają tradycyjne stroje, choć nie robią one takiego wrażenia jak stroje kobiet. Mężczyzna fallero ubiera białą koszulę, na to kolorową, haftowaną kamizelkę oraz coś co nazwałabym spodenkami- rybaczkami i do tego długie białe skarpety.



Walencjanie uwielbiają huk i petardy. W okresie Fallas cały czas odbywają się pokazy sztucznych ogni, każde dziecko biega po ulicy i rzuca petardy, które robią duży huk i duży smród.  Fallas pachną prochem strzelniczym.  Codziennie o godz. 14.00 odbywa się „przedstawienie” zwane La mascletá, nazwa pochodzi od rodzaju petardy- masclety. Polega to na pokazach pirotechnicznych, a przede wszystkim robieniu ogromnego huku, hałas dochodzi do 120 decybeli. Jest to pokaz, który bardzo doceniają i lubią walencjanie, natomiast nie rozumieją go turyści. Masletá nie jest kwestią „oglądania” sztucznych ogni, ale poczucia huku, energii. Wrażenia są podobne do uczestniczenia w koncercie.

Jeśli ktoś chce się wyspać, to na pewno nie w Fallas, od rana po ulicach przechadzają się pierwsi fallerzy( uczestniczy fallas) i rzucają petardami, fiesta, to fiesta. Trzeba wstać i bawić się od nowa.
Tradycyjnie poprzebierani ludzi przez cały czas trwania Fallas, maszerują ulicami Walencji, grając i śpiewając tradycyjne piosenki.


plac z kwiatami dla patronki miasta


Na placu „Virgen de Las Desamparados” , patronki miasta, ustawiana jest ogromna 14 metrowa figura Maryi Dziewicy (desemaparados- bezdomni), która przystrajana jest kwiatami. Wygląda to imponująco.
W nocy z 18 na 19 marca zwanej „La Nit del Foc” ( Noc Ognia) odbywa się pokaz sztucznych ogni, które przez około 20 minut rozświetlają niebo Walencji.

Ostatnim  i najsmutniejszym aktem Las Fallas jest” La Nit de Cremá” ( Noc Spalenia), ma miejsce 19 marca,  specjalne komisje przyznają nagrody najlepszym fallom i wszystko idzie z dymem. Każda, z pięknych figurek zostaje spalona. Nad całą akcją czuwa straż pożarna, ponieważ figury zrobione są z papieru oraz wosku, palą się błyskawicznie. Podczas tego wydarzenia wielu mieszkańców Walencji płacze, szczególnie dzieci. 

Jak wcześniej wspomniałam fiesta spotyka się z licznymi krytykami, bo wydaje się na nią dużo pieniędzy. Dla mnie to było niesamowite przeżycie, jestem pełna podziwu dla Hiszpanów, którzy potrafią szanować tak stare tradycje i zrobić z tego pokaz  na skalę międzynarodową. W tym okresie przyjeżdża mnóstwo turystów z całego świata.  Wszystkie te wydarzenia, zwłaszcza La Mascletá i La Nit de Cremá mają niesamowitą moc- oczyszczającą. Nie zrozumie tego, ktoś , kto tego nie widział, nie poczuł, nie przeżył. Święto Ognia, Święto Wiosny, czas zostawić, coś za sobą, zrobić porządek ze swoim życiem, oczyścić myśli i przede wszystkim świetnie się przy tym bawić.


7 komentarzy:

  1. Świetny wpis na rozgrzanie, kiedy za oknem u nas pada śnieg. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem w ogóle pod wrażeniem tego, jak Hiszpanie potrafią świętować. Tam wszystko jest dobrym powodem do zabawy. O Las Fallas słyszałam już wcześniej, musi być ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To na pewno wielkie przeżycie móc uczestniczyć w takim święcie?

    OdpowiedzUsuń
  4. To musiała byc przygoda. Ja osobiście uwielbiam bywac na takich zagranicznych obchodach, są takie inne niz nasze, chociaż i u nas sa fajne tradycje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię takie artykuły! Mogę się dużo dowiedzieć o świecie, o miejscach, których być może nigdy nie zobaczę (chociaż kto wie?) i o ciekawych wydarzeniach. Z przyjemnością poczytałam i pooglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Ci zazdroszczę tej imprezy! Może i ja kiedyś zobaczę to na własne oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż mi się zachciało wiosennych porządków :P

    OdpowiedzUsuń