piątek, 15 marca 2013

hiszpański cyrk


Siedzę w pociągu, na stacji w mojej mieścinie Aranjuez, słucham rozmowy dwóch czarnoskórych osób. Mężczyzny i kobiety. Zastanawiam się w jakim mówią języku, rozmawiają tak, żeby ich nikt nie zrozumiał, ale w końcu udaje mi się dosłuchać afro -angielszczyzny. Zatem są z Nigerii- wnioskuję.  Ich angielski -brzmi „nie do przełknięcia”, po chwili jednak zaczynają do mnie docierać słowa.

-Hiszpanie myślą tylko o jedzeniu i fiestach- stwierdza mężczyzna. To bardzo źle.
-Tak, masz rację, tylko o jedzeniu i fiestach.- przytakuję kobieta, która jest tak szeroka, że ledwo mieści się na pojedynczym siedzeniu pociągu.

Słucham tego, śmiać mi się chce, Afrykańczycy do najpracowitszych nie należą. Wielu przyjeżdża tu nielegalnie, bez papierów, potem żebrze na ulicy albo udaje się po zasiłek. Kiedyś mieli pracę, ale praca się skończyła zarówno dla Hiszpanów, jak i przede wszystkim dla imigrantów.

Wieczorem otwieram gazetę, a tam czarnoskóry mężczyzna na drzewie, bez ubrań. Co to znowu za cyrk?- zastanawiam się. Czytam artykuł. Nielegalni imigranci z Afryki stosują nową taktykę, uciekają przed policją bez ubrań, żeby policja nie miała możliwości załapać ich za bluzę, czy kaptur. Widzę zdjęcie, facet golusieńki siedzi na drzewie, wywołując ciekawość młodych dziewczyn.

Oglądam telewizję – przypadek B. Człowieka, który po wstąpieniu do obecnie rządzącej partii, bardzo szybko się wzbogacił.  Na swoim koncie posiada 38mln euro. Nie wiem, co bym za to kupiła, ale myślę, że sporo rzeczy. Pan B. zgłosił się do urzędu pracy, bo jak się okazało przysługuje mu zasiłek dla bezrobotnych.  Mniej niż 1000 euro miesięcznie. Nie wiem dokładnie ile, ale podejrzewam, że może z 500 euro. Zawsze się przyda, na przysłowiowe waciki.

Słucham historii teścia. Do bloku, w którym ma mieszkanie, wprowadzili się Cyganie. Mieszkanie stało puste, wyważyli drzwi, zepsuli zamek, nieważne, wprowadzili się i traktują jak swoje. Jest to stała technika działania Cyganów. Policja nic nie może zrobić, nieraz słyszy się, że do czyjegoś domu włamali się Cyganie i nic się z tym nie da zrobić. Nieoficjalnie da się - na pewno nie dzwonić po policję, tylko przyjść z bandą sąsiadów i spuścić im wpierdol, żeby długo sobie go zapamiętali. Oczywiście mogą zgłosić to  w komisariacie, tym samym, sprowadzając problemy na właściciela domu, ale przynajmniej nie zniszczą mieszkania.  Ci Cyganie, którzy wprowadzili się do bloku teściów, mają dodatkowo szczęście, bank płaci im za prąd i za gaz. Bank, bo obecnie właścicielem mieszkania jest bank. Płaci, bo boi się, żeby czegoś nie zniszczyli, potem lokum nie będzie się nadawało na sprzedaż.

Codziennie można usłyszeć o planach hiszpańskiego rządu; kolejnym podwyższeniu podatku VAT, kolejnych cięciach, po to by ratować zadłużone banki.

Siedzę, słucham tego i nie wiem, czy ktoś opowiada mi kiepskie dowcipy, czy żyję na innej planecie?

Lepiej za dużo nie myśleć, lepiej pójść do dobrej restauracji, zjeść coś, a potem na imprezę… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz