czwartek, 22 marca 2018

Kobiety w Hiszpanii- czasy dyktatury Franco

"Kobieta nigdy niczego nie odkrywa, brakuje jej talentu twórczego, zarezerwowanego przez Boga dla mężczyzn."

To nie żart, to oryginalny tekst pochodzący z broszurki przeznaczonej dla płci żeńskiej w Hiszpanii, z lat 50'.
Żeby zrozumieć, dlaczego hiszpańskie kobiety są jakie są, trzeba mocno zagłębić się w historię tego kraju, zwłaszcza lata dyktatury Franco wywarły ogromny wpływ na ich obecny charakter i zachowania. 

Trudno dziwić się, iż w Europarlamencie, to właśnie hiszpańska posłanka pokłóciła się z wygadującym mizoginiczne "objawienia" Januszem Korwin-Mikke. Za długo panował tu generał Franco, aby którakolwiek, zdrowa na umyśle Hiszpanka, mogła słuchać tego typu bredni. To w Hiszpanii trwa "walka" o wycofanie ze słownika języka hiszpańskiego słowa "łatwa" w odniesieniu do kobiet, czy "słaba płeć". To tutaj codziennie mówi się o przemocy w rodzinie, mordowaniu kobiet i to tu każda z nas wie, że w razie molestowania, agresji można zadzwonić pod specjalny numer 116. Każdy zna go na pamięć, jak zna się numer do straży pożarnej.

Trochę historii

Lata 1945-1960, pierwszy okres dyktatury Franco

Ze względu na plan zwiększenia populacji Hiszpanii, państwo (generał) wprowadza następujące środki:
-odstępuje się od prawa do rozwodu
-zachęca się młodych ludzi do wstępowania w związki małżeńskie
-aborcja i antykoncepcja są zabronione, a korzystanie z nich- karane
-kara się zdrady małżeńskie (niewierną żonę, nie męża)
-wielodzietne rodziny zyskują przywileje i są chronione
-mężatki muszą prosić o pozwolenie i podpis męża, aby iść do pracy (podpisać umowę), założyć konto w banku, zarządzać spadkiem

"Przewodnik dobrej żony. 11 zasad by twoje małżeństwo było szczęśliwe."


Oprócz tego kobiety są specjalnie szkolone. Ich edukacja, głównie ma na celu, aby stały się dobrymi żonami i matkami oraz katoliczkami:
-zostaje zniesiona koedukacja
-aby studiować na uniwersytecie kobieta musi zdać specjalny egzamin z "dbania o dom"
-stworzony zostaje specjalny przedmiot "sección femenina" (sekcja żeńska), który przestał obowiązywać dopiero w 1977 r. po śmierci Franco.
To, czego pragnęła sekcja żeńska, to stworzenie modelu kobiety, która wybiera posłuszeństwo i służbę rodzinie. Aby utrwalić ten stereotyp państwo miało pełne poparcie Kościoła. Księża w swoich kazaniach chcieli przekonać ludzi, że uprawianie seksu w innym celu niż prokreacja, jest wielkim grzechem. 

"Posprzątaj swój dom. Powinien nienagannie wyglądać."

Państwo robiło pranie mózgu nie tylko poprzez edukację, ale także przy dużym udziale mediów. Np. komiksy dla młodzieży prezentowały mężczyznę jako walecznego bohatera, zaś kobietę jako słodką i słabą, zawsze w niebezpieczeństwie, potrzebującą swojego zbawcy- bohatera mężczyzny. 

Istniała specjalna prasa skierowana do płci żeńskiej, próbująca utrwalić w kobietach przekonanie, że jedyną ich rolą jest chodzenie do kościoła, posłuszeństwo mężowi i rodzenie dzieci. Cytaty, które tu przytoczę, pochodzą własnie z niej:
"Kobieta nigdy niczego nie odkrywa, brakuje jej talentu twórczego, zarezerwowanego dla mężczyzn przez Boga."
"Całe życie kobiety nie jest niczym innym jak pragnieniem znalezienia kogoś, komu się podporządkuje. Dobrowolna zależność jest najpiękniejszym stanem, ponieważ miłość uwalnia od egoizmu, próżności i frywolności."
"Przez całe życie misją kobiety jest służyć jako żona i matka."
"Pożycie małżeńskie powinno być harmonijne. Kiedy twój mąż przyjdzie do domu, powinien mieć przygotowane jedzenie. Należy rozmawiać nie podnosząc głosu, słuchać męża z uwagą, gdy ma coś do powiedzenia."

"Wyglądaj pięknie. Odpocznij na 5 minut przed jego przyjściem, aby zobaczył cię świeżą i promieniującą"

Gazety pouczały także jak sprzątać, zachęcając do ścierania kurzu, jako formy ruchu."Kiedy sprzątasz dom, masz możliwość uprawiania sportu, zupełnie tak jakbyś pracowała poza domem." Ostrzegały też przed zakładaniem frywolnych ubrań kiedy któraś z pań postanowiła uprawiać sport naprawdę. "Niech sport nie będzie pretekstem do zakładania skandalicznych ubrań." 

W tego typu prasie można było również znaleźć instrukcje dotyczące alkowy. "Jeśli on chce spać, nie wywieraj na niego presji, nie stymuluj go. Jeśli pragnie się  z tobą połączyć, przyjmij to z pokorą, mając zawsze na uwadze, że jego satysfakcja jest ważniejsza od twojej. Kiedy nadejdzie moment kulminacyjny, mały jęk jest wystarczający. Jeśli twój mąż zażyczy sobie nietypowych praktyk seksualnych, bądź posłuszna, nie narzekaj."

Lata 1960-1975 przyniosły małe zmiany, gdyż Hiszpania zaczęła stawać się coraz popularniejszym krajem pod względem turystycznym. Inne kultury wprowadziły trochę świeżości. Sytuacja zaczęła zmieniać się diametralnie w 1975 roku wraz ze śmiercią Franco. Lata '80 w Hiszpanii to czasy wielkich zmian, totalnego wyzwolenia. Ale o tym już kiedy indziej...


środa, 28 lutego 2018

Paella- najsłynniejsze hiszpańskie danie

Paella jest daniem, które pochodzi z Walencji. Powstało w XV/ XVI wieku, z potrzeby stworzenia prostego jedzenia dla rolników i pasterzy, ze składników znajdujących się w zasięgu ręki.

Początkowo do paelli dodawało się upolowane w polu ptaki, dzikie króliki, świeże warzywa, szafran, ryż, oliwę z oliwek. Składniki  mieszało się z wodą – gotując na wolnym ogniu. Ogień rozpalano używając gałązek pomarańczy. Wszystko to dawało specyficzny smak paelli. Nie ma żadnych dokumentów mówiących o paelli z owocami morza, przypuszcza się, że była ona alternatywą dla ludności mieszkającej bliżej wybrzeża.  Paella mixta, czyli składająca się z mięsa i owoców morza jest nowszym wynalazkiem. Bo niby skąd rybak miał wziąć w XV w. królika, a chłop mieszkający 100 km od morza- świeże małże czy mątwy?



Zachowały się dokumenty, w których można znaleźć oryginalny przepis.  Danie pochodzi z całą pewnością z regionu położonego w okolicach jeziora Albufera (region Walencja), gdzie znajdowały się pola ryżowe. Jak wcześniej pisałam, jego podstawą jest oliwa z oliwek, mięso, specjalny rodzaj fasolki szparagowej rosnący w tej części Hiszpanii zwany- tavella. Dla uzyskania lepszego smaku dodaje się także szafran, paprykę i gałązki rozmarynu.

Początkowo wyraz paella był synonimem „ryżu z Walencji”, choć odnosi się do terminu oznaczającego szerokie naczynie. Nazwa paella pochodzi od łacińskiego słowa „patella” ( patella- szerokie naczynie). Współcześnie patelnię, w której przygotowuje się to danie nazywa się paellerą. Jeden uchwyt zastąpiono dwoma, a wklęsły kształt paellery ułatwia parowanie i sprzyja powolnemu  uwalnianiu się aromatu.

Paella niedzielna, paella czwartkowa

Tradycja gotowania paelli w niedzielę jest łatwa do wyjaśnienia, jest to dzień wolny od pracy, a zatem jest czas, żeby porządnie ją przygotować. Danie to często pojawia się na różnego rodzaju fiestach. 

Zwyczaj przyrządzania paelli w czwartek nie jest do końca jasny. Istnieją dwie hipotezy, pierwsza z nich mówi, że ryby i owoce morza łowione w poniedziałek, docierały do oddalonych od morza miejscowości, dopiero  w czwartek. Inna wersja mówi, że czwartek był dniem, w którym służba miała wolne. Zatem w nocy ze środy na czwartek przygotowywała wszystkie składniki, żeby Señora tylko „wrzuciła” je na patelnię i szybko bez problemów przygotowała posiłek dla rodziny.



Nie ulega wątpliwości, że paella jest daniem o światowej sławie. Można ją zjeść w każdym zakątku Hiszpanii, ale najlepsza jest w Walencji- regionu, z którego się wywodzi. Wbrew pozorom jej przygotowanie, nie jest wcale takie proste, wymaga czasu i cierpliwości. Paella to nie tylko jedzenie, ale coś, co łączy ludzi. Bardzo często w okresie wiosenno-letnim Hiszapnie organizują wspólną ucztę. Gotują na świeżym powietrzu , w ogromnym garze- patelni, paellę dla całej rodziny, przyjaciół, a nawet sąsiadów.
SMACZNEGO!


Wybierasz się do Madrytu?
MADRYCKA KARTA MIEJSKA - OMIŃ KOLEJKI DO MUZEÓW, KORZYSTAJ ZE ZNIŻEK, ZAMÓW TUTAJ:

http://annakoronowskakorona.onlinecitypass.com/pl/city-pass/madrid-city-pass--/

czwartek, 22 lutego 2018

Hiszpańskie tapas- krótka historia przekąski.

Oliwki, ser, szyneczka, miseczka z paellą, wykwintne kanapeczki z łososiem... Zapewne każdy, nawet ten, kto nigdy nie odwiedził Hiszpanii, o tapas słyszał. 

Tapas, to nic innego jak jedzenie, które dostaje się w barze, wraz z zamawianym napojem, najczęściej winem, ale też piwem, colą czy fantą. W zależności od regionu jest to duża porcja ( największe darmowe tapas podają w Andaluzji) lub mała, a właściwie normalna, np. w Madrycie, bardzo mała- w Katalonii ( o ile w ogóle coś dadzą do piwa). Na północy, np. w Kraju Basków, Navarze czy regionie Rioja za tapasy się płaci, ale można je sobie samemu wybrać, a niektóre z nich przypominają prawdziwe dzieła sztuki. 

tapas w barze w regionie Rioja

Tapasy mogą być zarówno ciepłe jak i zimne, mięsne jak i rybne, czy nawet wegetariańskie. Krokiety, sardynki, anchois, nabijane na patyczek oliwki z sardelkami, tost z pomidorem i tuńczykiem, sałatka warzywna, patatas bravas (ziemniaki z pikantnym sosem), małże, kiełbaski z cydrem, ośmiorniczka z ziemniakami... Tak naprawdę wszystko, co da się zjeść, nie sposób tego wymienić, ani zliczyć, ani nawet spróbować!


A skąd wzięła idea tapas? To pomysł króla Alfonsa X, który rozporządził, żeby do każdego spożywanego, w tawernie, kieliszka wina dodawać coś do jedzenia. Miało to zapobiec zbyt szybkiemu upijaniu się. Od dawna wiadomo, że jak się je, wino wolniej uderza do głowy... Zatem na początku był to kawałek szynki, plasterek chorizo, ser, ogólnie coś co zakrywało kieliszek. Bo taką przekąskę kładło się na wierzchu kieliszka. Po hiszpańsku słowo zakryć to tapar, a zatem nie trudno się domyślić, od czego pochodzi nazwa TAPAS...
Co tak naprawdę chciał zakryć Alfonso X? Zbyt dużą ilość spożywanego wina? Pijaństwo? Cokolwiek miał na myśli, w obawie o hiszpańskie społeczeństwo, tapas nie przeszło do historii, a stało się znakiem rozpoznawczym Hiszpanii. 


Wybierasz się do Madrytu?
MADRYCKA KARTA MIEJSKA - OMIŃ KOLEJKI DO MUZEÓW, KORZYSTAJ ZE ZNIŻEK, ZAMÓW TUTAJ:
http://annakoronowskakorona.onlinecitypass.com/pl/city-pass/madrid-city-pass--/



piątek, 26 stycznia 2018

Kotary, Sobota, Piasek - wiersze z diabłem w tle

Kotary

Przebijam się przez firany.
Czasem tak bardzo chciałoby się otworzyć okno
bo duszno jest jak diabli.
A tu jedna zasłona za drugą.

Kotary, które ważą tonę.
Nie odsłaniaj,bo nie wypada.
Bo już nie zamkniesz.
Bo firanka się ubrudzi.
Bo wypadniesz przez okno.

Wypadnę i co?
Już nie wstanę?


Sobota, gdzie jest Diabeł?


Chciałabym zatańczyć dziś z diabłem.
Czy mogę go prosić
do tańca?
A może w piekle jest dla mnie za gorąco?
A jak będziemy zbyt blisko ognia?
Pieprzyć to, co może być gorszego od nudy.

W kotle gotują się głowy,
esencja z głupoty po lewo.
Ambrozja z hipokryzji po prawo.

Przeskakuję przez stosy kości, szukam diabła.

-Przepraszam, gdzie jest D.?

-Wiem, gdzie jestem,ale chciałabym zatańczyć .
Zły moment?

Zawsze jest dobry moment, żeby potańczyć,
nawet w piekle!


Piasek

Przetaczam się przez  palce
jak ziarenka piasku, jak zmarnowany czas.
Dziś mam 20 lat, jutro 40.
Dziś jestem młoda, jutro jeszcze młodsza.
Przytyłam 5kg, schudłam 10.
Z poniedziałku na piątek śnię o sobocie.
W sobotę nie śpię.

Przetaczam się przez palce jak piasek w czasie burzy.
Dziś jestem szczęśliwa, jutro jeszcz bardziej.
Dziś jestem stara, jutro młoda.
W czasie deszczu liczę promienie słońca.
Latem marzę o deszczu. 
Dziś jestem gruba, jutro jeszcze chudsza.

Przetaczam się przez palce jak woda .

Dziś, tu I teraz żyję, jutro…?

( A Diabeł już na mnie czeka...)



30.11.2017   ARANJUEZ

piątek, 5 stycznia 2018

Święto Trzech Króli w Hiszpanii -tradycje

6 stycznia kończy w Hiszpanii okres świąteczny. Jest to dzień, na który najbardziej czekają dzieci, bo wtedy dostają prezenty. Tak, w Hiszpanii to nie Mikołaj, a Trzej Królowie rozdają podarki.

W wigilię Święta Trzech Króli (Trzej Królowie- Los Reyes Magos), w każdej większej miejscowości organizowana jest tzw. cabalgata de los Reyes, czyli uroczysty przejazd ich Majestatu: Melchiora, Baltazara i Kacpra, przez miasto. Z karocy ślą pozdrowienia i rzucają słodycze w stronę dzieci. Tego dnia wszystkie maluchy kładą się wcześniej spać, by Królowie zdążyli w spokoju zostawić prezenty. Dzieciaki zostawiają im w kuchni szklankę mleka, coś do jedzenia, a nawet kieliszek koniaku- na wzmocnienie. A towarzyszącym monarchom- wielbłądom- sianko. Najmłodsi szykują też buty, do których Melchior, Kacper i Baltazar mogą wrzucić podarunki. Niegrzecznym dzieciom trafia się... węgiel. 

la cabalgata de los Reyes- uroczysty przejazd Trzech Monarchów


Kolejną ciekawą tradycją celebrowaną 6 stycznia jest pieczenie i jedzenie specjalnego ciasta "el roscón de los reyes". Jest to tak naprawdę zwykłe ciasto drożdżowe, z dodatkiem anyżku, przekładane kremem lub czekoladą, posypane bakaliami, w środku znajduje się figurka króla i suszony bób...

tradycyjne ciasto w kształcie półkola, z kandyzowanymi owocami i przełożone bitą śmietaną


Historia wypieku jest niezwykle ciekawa i pochodzi z czasów pogańskich...

Podobny deser jadło się już w II w.  n.e. w Rzymie, podczas obchodów tzw. Saturnaliów. Było to święto obchodzone pod koniec grudnia, czasem przedłużone do końca stycznia, gdzie niewolnicy mieli trochę wolnego i mogli się bawić razem z innymi. Wtedy to, robiło się podobne do "roscón de los reyes" ciasto, z dodatkiem miodu, daktyli i bakalii. W III w.  n.e. zaczęto dodawać do tej słodkości ziarno suszonego bobu, symbolizujące płodność i bogactwo. 

Wraz z rozprzestrzenieniem się chrześcijaństwa obchody Saturnaliów zniknęły, ale został deser, ze swoim słynnym bobem. 

W XVIII w. król francuski Ludwik XV dodał do drożdżówki złotą monetę...odtąd oczywiście nikt nie chciał znaleźć w cieście bobu, a każdy pragnął monety. Automatycznie moneta stała się symbolem szczęścia, a bób symbolem negatywnym. 
Król hiszpański Filip V przyjął z entuzjazmem pomysł dodawania monety zamiast bobu i od tamtej pory, dodawało się i bób, i monetę, która z czasem, z oczywistych względów "zamieniła się" w porcelanową figurkę. 

Roscón de los reyes je się raz w roku i każdy chce odnaleźć figurkę, bo wróży to szczęście w nadchodzącym roku. Trafienie na bób to nie tyle zły znak, ile wedle nowej tradycji, obowiązek zapłacenia za zjedzone ciasto, bo mało kto robi je w domu, większość kupuje gotowe. Wypiek do najtańszych nie należy, mimo iż to tak naprawdę zwykłe drożdżowe ciasto, ale w końcu trzeba je zjeść-jak nakazuje zwyczaj. 




piątek, 15 grudnia 2017

Boże Narodzenie w Hiszpanii- z czym to się je?

Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy dużo mówi się i myśli o jedzeniu. Dobre gospodynie już od początku grudnia planują świąteczne menú... Co przezorniejsi robią część zakupów już pod koniec listopada i mrożą niektóre rzeczy. Mrozi się zwłaszcza ryby i owoce morza, które na kilka dni przed Wigilią osiągają zawrotne, horrendalne wręcz ceny. Np. jednym z najdroższych produktów są angulas- malutkie węgorze, które kosztują w tym okresie nawet 600 euro za kilogram. Ale jest to już przykład ekstremalny.

Hiszpańska kolacja wigilijna jest dość zróżnicowana, w dużej mierze, to co znajduje się na stole, zależy od regionu. Na pewno na każdym stole nie może zabraknąć przystawek, zwłaszcza owoców morza takich jak: krewetki, kraby, homarce, ośmiornice, almejas (rodzaj skorupiaka, po polsku sercówka), etc. A także wszelkiego rodzaju pasztetów, serów, wędlin. Danie główne to najczęściej jakaś dobra ryba lub bardzo często też- pieczone mięso, typu indyk, koźlina, baranina, prosię.

Na deser obowiązkowo szampan i słodycze charakterystyczne dla Świąt Bożego Narodzenia, takie jak np. marcepany, turrony, polvorones (rodzaj ciastek), większość z dużą ilością orzechów, migdałów i miodu. Hiszpańskie słodycze bardzo przypominają arabskie smakołyki.
            
                 turrón -typowy świąteczny deser z migdałami


Oprócz tego każdy region ma swoje wyjątkowe, tradycyjne i niepowtarzalne danie.

I tak: np. w Galicji je się przede wszystkim owoce morze, kraby, skorupiaki oraz ośmiornice ( el pulpo-ośmiornica), a także gotowanego kalafiora z dorszem, wszystko suto zakrapiane białym winem albariño.

            
              las necoras- rodzaj kraba


Asturias- mistrzowskie danie to koźlina podlana cydrem. Tuż obok, czyli w Cantabrii, je się ślimaki w specjalnym sosie (zrobionym z cebuli, czosnku, papryki, pomidorów i gałki muszkatałowej), a na deser serwuje się ciasteczka faszerowane masą z orzechów,  z dodatkiem miodu i anyżku.


W Kraju Basków oprócz ryb, takich jak np. besugo (leszcz morski), je się kapustę z czosnkiem i oliwą. W Navarra spożywa się ryby w sosie ajoarriero, jest to rodzaj pasty, utartej w moździerzu, zrobionej z ziemniaków, czosnku, jajka i oliwy, pałaszuje się też szparagi, z których słynie ten region. 

                          


La Rioja, słynąca oczywiście z doskonałego wina, oferuje danie, które dla Polaków dziwnie zabrzmi, ale jest naprawdę dobre. Cardo con almendras, czyli łodygi ostu z migdałami... Oset kojarzy się z kolcami, ale spokojnie, nikt kolców nie je. ( Przy okazji- ciekawostka, istnieje powiedzenie: "comer los cardos" (jeść osty), które oznacza relacje, z niekoniecznie pięknymi kobietami, czy też mężczyznami.) W Aragón je się osty, ale z beszamelem.

                 
                 łodygi ostów z sosem migdałowym

Katalonia ma swoje canelones, czyli faszerowany mięsem makaron, pod beszamelem, spożywa się go tradycyjnie 26 grudnia. A także sopa de galets, czyli zupa z makaronem w formie ślimaków, z dodatkiem mięsa.  Podobne dania szykuje na Święta Walencja

sopa de galets

W Murcia przygotowuje się, przed wszystkim, typowe słodycze, ciastka z dodatkiem owoców cytrusowych i anyżku. W Madrycie królują pieczone mięsa, baranek i prosię, podaje się jej z dodatkiem czerwonej kapusty lub sałaty z granatem. Castilla y León słynie ze specjalnie pieczonego, młodego świniaka, najlepsze są z tradycyjnego, opalanego drewnem pieca.  

pieczone prosię 


W Toledo w tym okresie je się dużo marcepanu. Extremadura serwuje w Święta indyka z truflami, pieczoną baraninę i kurczaka w sosie pepitoria (sos własny z mięsa z dodatkiem mielonych migdałów i ugotowanego jajka), nie zabraknie też deseru z mandarynek- mandarinas gratinadas (mandarynki z dodatkiem miodu, cynamonu i żółtek). W Andaluzji znajdziemy na stole przystawki w postaci oliwek i szynki, a jako danie główne podaje się np. caldo de Jerez ( zupa podobna do rosołu z dodatkiem wina z Jerez), indyka z truflami czy gulasz wołowy z czerwonym winem. 

W Hiszpanii je się dużo cały rok, Święta Bożego Narodzenia nie stanowią tu wyjątku od reguły, jak zwykle każdy znajdzie coś dla siebie. To co, w jakim regionie chcielibyście spędzić Święta ?






wtorek, 12 grudnia 2017

5 ważnych książek przeczytanych w 2017 roku

Co prawda w 2017 r. przeczytałam więcej niż 5 ważnych książek, ale postanowiłam wybrać 5 pozycji. Może ktoś nie ma jeszcze pomysłu na prezent?

1.Martin Caparrós "Głód"

Głośny reportaż, opisujący w bardzo szczegółowy sposób problem, który może dotyczyć każdego z nas- głodu.  Autor odbywa podróż od Afryki po Stany Zjednoczone... Czytając tę powieść nie opuści Cię poczucie winy i wstydu, możne nawet zrezygnujesz z jedzenia mięsa, a przynajmniej je ograniczysz... 

Dla kogo? Dla wszystkich, lektura obowiązkowa!



2. Samar Yazbek "Moja podróż do pękniętego serca Syrii"

Reportaż stworzony przez syryjską dziennikarkę, która wyemigrowała do Francji i wraca do swojej ojczyzny, nielegalnie. Naraża się na utratę życia, po to, aby opisać, co tak naprawdę dzieje się w Syrii. Jest to punkt widzenia kogoś, kto mieszkał tam całe życie i zna kraj od podszewki. Autorka zdaje sobie sprawę, iż sytuacja jest beznadziejna i konflikt będzie trwał latami. Podkreśla, że tak naprawdę już sami Syryjczycy nie wiedzą, o co tak naprawdę toczy się wojna. Książka pozostawi czytelnika w poczucie totalnej bezradności. 

Dla kogo? Dla wszystkich, a zwłaszcza dla tych, którzy mają dużo do powiedzenia w sprawie uchodźców...



3.Janinie di Giovanii "Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli. Depesze z Syrii"

Kolejny reportaż związany z tematyką konfliktu w Syrii. Zupełnie inny od poprzedniego, bo pisany z punktu widzenia reportera, osoby wykonującej swoją pracę. Jest dużo brutalniejszy od poprzedniego, szczegółowe opisy tortur, gwałtów, rodzajów bomb. Sama Janine podkreśla, iż wiele wojen widziała, ale ta wywarła na niej najstraszniejsze wrażenie, Giovanii towarzyszy ogromne poczucie winy, że w każdej chwili może wrócić do Europy do swojego syna, a jej bohaterowie są tu uwięzieni. Zwraca uwagę na wielu reporterów, którzy stracili życie  zdając relacje z wojny. Pisze o porwaniach tych ludzi dla okupu, o okrutnej śmierci w postaci ścięcia głowy... 
To bardzo ważna lektura, otwiera oczy europejskiemu czytelnikowi. Wojna nie zaczyna się dając nam ostrzeżenia, jednego dnia wychodzisz do pracy jak zwykle, a drugiego nic nie funkcjonuje już normalnie. Nie działa prąd, nie ma jedzenia w sklepach, nie można kupić podpasek, aspiryny, bluzki. Wracają choroby, o których już wszyscy zapomnieli, nie możesz się umyć, bo nie ma wody....

Dla kogo? Dla każdego Europejczyka. 



4.Anna Malinowska "Brunatna kołysanka"

To historia o polskich dzieciach uprowadzonych przez niemieckich nazistów, umieszczonych w domach dziecka przy Lebensbornie. Dzieci zostawały poddane procesowi zniemczenia, a następnie wysyłane do niemieckich rodzin. Autorka przeprowadza wywiady z ofiarami porwań. Każda z osób boryka się z problemem szukania własnej tożsamości. Wiele opowieści jest dramatycznych: "Miałem dwie matki i dwóch ojców... ", "Gdy odnalazłem swoją biologiczną matkę, nie mogliśmy się już dogadać.", "Pojechałam do odnalezionego brata, do Niemiec i tylko się kłóciliśmy.".
Jedna z ciekawszych książek jakie czytałam, związanych z tematyką powojenną. Anna Malinowska przypomina też o prawniku Romanie Hrabarze, który poświęcił całe swoje życie pomagając w odnajdywaniu rodzin, wywiezionych do Niemiec dzieci.

Dla kogo? Dla wszystkich, którzy chcą spojrzeć na powojenne historie z innego punktu widzenia. Świetnie się czyta.



5.Małgorzata Halber "Najgorszy człowiek na świecie"

Książka już nie najnowsza, powieść-studium alkoholika i alkoholizmu. Krytyka tzw. Warszawki i środowisk korporacji. Chyba każdy, kto ją przeczyta i pije alkohol, zastanowi się... czy ja czasem nie za dużo piję? Czy oby na pewno, nie mam z tym problemu? Gdzie znajdują się granice? Kiedy powinna nam się włączyć czerwona lampka? Lektura szczera do bólu, soczysty język, trafne komentarze, poczucie humoru. Bardzo pozytywne zaskoczenie, czyta się bardzo szybko i łatwo, ale na pewno nie są to głupoty.

Dla kogo? Dla wszystkich, zwłaszcza zmęczonych hipokryzją...