poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Nie lubię poniedziałku! - o niemotywacji

"Wszystko mogę." "Zaczynamy nowy, wspaniały tydzień." "10 rzeczy, które będę robić w tym tygodniu." Takie hasła i inne, podobne, krążą w sieciach społecznościowym w poniedziałkowe poranki. Zwłaszcza w tzw. grupach wsparcia. Wszyscy się wzajemnie motywują, do pracy, do działania, do podejmowania nowych wyzwań. 

Poniedziałek wydaje się być dniem najcudowniejszym z całego tygodnia. Moc energii płynie z każdej strony, niczym strumień świadomości. A ja się tak po ludzku zastanawiam, czy my naprawdę w to wierzymy? Że ten dzień jest magiczny, i nagle, w poniedziałek mogę wszystko? Schudnę, znajdę nową pracę, posprzątam szafę i upiekę ciasto. 

Chyba rzeczywiście lepiej starać się motywować niż narzekać od rana, ale ile w tym jest prawdy, a ile zmuszania się do nowo tygodniowej rzeczywistości. Ile dosypywania cukru do dziegdziu? Będę szczera, ja nie lubię poniedziałku, po prostu. Może nawet nie tyle, co nie lubię, ale wolę zdecydowanie piątek, piątek, piąteczek, piątunio. Wolę też sobotę i nawet czwartek. Ale poniedziałek... no cóż. Po weekendzie, gdzie spędzasz czas jak chcesz i z kim chcesz, szara, poniedziałkowa rzeczywistość, mnóstwo rzeczy do zrobienia, niekoniecznie przyjemnych. Ależ nie! Nowe wyzwania, nowa energia. Jestem przekonana, że u niektórych myśl o nowym wyzwaniu kończy się wraz z pierwszym dźwiękiem wrzeszczącego budzika. Wystarczy spojrzeć na twarze ludzi w autobusach  w piątek i w pierwszy dzień tygodnia. Mowa ciała, we wszystkich językach wyglądająca tak samo...



Gdzie zatem ta moc, ta radość, ta wiara w siebie? Jest zapewne jedna grupa, która owszem, cieszy się z poniedziałków. Rodzice. Po całym weekendzie  z dziećmi, chwila ciszy w pracy może być kojąca... Wtedy tak, lubimy ten dzień, a przynajmniej chociaż troszkę.  Nie dołączę zatem do entuzjastów tego dnia. Po prostu go nie lubię, choć ma on swoje plusy, jak powrót do rutyny treningowej. Lubię sport, a w niedzielę daję odpocząć swoim nogom. Także, jednak tak, jest coś pozytywnego. Lecz nie wierzę, że nagle zaczniemy coś robić z uśmiechem na twarzy i podejmiemy 10 wyzwań. Pracować nad sobą trzeba codziennie, nie tylko w poniedziałek, nie tylko od nowego miesiąca czy roku. 

Statystyki mówią, iż jest to najmniej produktywny dzień w pracy. Ludzie są ospali, mało aktywni i rozkojarzeni. Czynności wykonują wolniej i z większym trudem. Jeśli ktoś chce podjąć nowe wyzwania, zmienić swoje życie, wierzyć w to, że wszystko się da, może lepiej zacząć od wtorku... 

Przepraszam, ale ja nie lubię poniedziałku, tak po prostu.


4 komentarze:

  1. Dla mnie tydzień mógłby się zaczynać we wtorek ☺️

    OdpowiedzUsuń
  2. To witaj w klubie, też lubię poniedziałek. Oczywiście uwielbiam weekend, ale wtedy wszystko zwalnia tempo, a ja lubię jak w poniedziałek cały świat przyspiesza :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja największą motywację czuję w sobotę. :)

    Swoją drogą, ciekawe jak poniedziałek wyglądałby bez tego sztucznego dosypywania motywacji. Może naprawdę bardzo źle?

    OdpowiedzUsuń