Och, jak bardzo lubimy oceniać innych. Ten jest taki, siaki i owaki. Ta jest za gruba, ta za chuda, ta głupia, ta puszczalska. On za dużo pali, on jest zdradzany, on zdradza.
Jeden z moich przyjaciół wbrew rozsądkowi ożenił się z Ukrainką, wbrew rozsądkowi, bo prawie się nie znali. Choć poznali się na tyle dobrze, że zdążyli mieć dziecko. Wszyscy stukali się w głowę, odradzali. Nie żeń się, po co ci to. A on i tak zrobił, co chciał. Kobieta przez cały rok nie pojawiła się w Hiszpanii. Najpierw była w ciąży, potem nie mogła przylecieć ze względu na małe dziecko i brak papierów. Papiery i papiery. Taki był rzekomy powód tego, iż nie mogła przylecieć. W końcu, wraz z Nowym Rokiem pojawiła się, ona, córka i jej matka, czyli babcia. Sama nie mogłam uwierzyć, ale ucieszyłam się ze względu na mojego przyjaciela. Córka jest biała jak śnieg i oczy ma niebieskie jak majowe niebo. Znowu pojawiły się komentarze "życzliwych". To nie jego córka, wcale nie podobna, zbyt biała, za jasne oczy. Powinien zrobić testy DNA. Czemu ludzie tak bardzo muszą gadać, jeśli coś nie mieści się w ich schemacie myślenia...
Poszłam przywitać się z babcią,matką i poznać córkę. Mała, śliczna jak z obrazka. Faktycznie niepodobna do ojca, ale niepodobna też do mamy. Za to cała babcia.
Ku mojemu zaskoczeniu bez problemu dogaduję się z Ukrainkami. Rozumiemy się perfekcyjnie, więc rozmawiamy. Pani babcia, zadaje mi mnóstwo pytań, pytań świadczących o trosce matki o córkę. Przecież za chwilę pojedzie na Ukrainę i zostawi wnuczkę oraz córkę w obcym kraju.
- A jak się żyje, czy jest praca, czy jest pomoc, ile lat tu mieszkam, czym się zajmuję.
Zwykła rozmowa, bardziej szczera niż te, które odbyłam przez ostatnie parę tygodni. Widzę autentyczną, matczyną troskę w jej oczach.
-Ale zawsze może Pani przylecieć i odwiedzić wnuczkę!- pocieszam ją.
-To nie takie proste, z Ukrainy ciężko jest wyjechać, nie chcą dać wizy.
Słucham tego i nie mogę uwierzyć, że wciąż coś takiego istnieje. Granice. Granice nie do pokonania z powodu jakiś durnych papierów. Matka nie może zobaczyć córki, bo komuś się to nie podoba. Żona nie może pojechać do męża, bo coś nie przypasowało jakiemuś urzędasowi.
Robi mi się smutno, wyobrażam sobie siebie. Nie mogę zobaczyć matki, a matka nie może zobaczyć mnie, bo jakieś cholerne przepisy. Bo ktoś czuje się carem i mówi ludziom, co mogą, a czego nie.
-Kiedy Pani jedzie do domu?- pytam.
- W przyszły piątek. Będzie mi bardzo smutno. Będę płakała. Mam jeszcze jedną wnuczkę, ale ma już 23 lata, tej maleńkiej mi szkoda.
Nie musi już nic więcej dodawać. Przypomina mi się każde pożegnanie z mamą, jak wyjeżdżam z domu i wracam do Hiszpanii.
Z czasem można przyzwyczaić się do wszystkiego. Do innego klimatu, do języka, do jedzenia, do ludzi, ale chyba nigdy nie da się pogodzić z tym, że osoba, którą najbardziej kochamy jest tak daleko. Że nikt cię nie ochrzani, że nie powie, że przytyłaś, nie pójdzie z tobą na głupie zakupy, nie napije się wina, nie popilnuje twoich dzieci, nie zaprosi cię na obiad, nie przyjdzie na obiad do ciebie. Jesteś, a zarazem cię nie ma...Mamo.
To straszne, ze ludzie wciąż doszukują się kłamstwa, oszustwa, zdrady... wszystko w czarnych barwach, byle by dopiec!!!
OdpowiedzUsuńSmutna to historia!!!
Mnie dzieli od mamy ,,tylko" 130 km, a i tak myślę, że jest to o 130 km za dużo!!!
Pożegnania są bez wątpienia najgorsze w mieszkaniu za granicą...
OdpowiedzUsuń